Korespondencja z Gdańska
Slaven Bilić nie chciał zgodzić się na prośbę Hiszpanów, by boisko w Gdańsku zostało dodatkowo zroszone przed meczem i w przerwie. Po naciskach na delegata UEFA Hiszpanie dopięli jednak swego, ale poszli na mały kompromis. Podlewanie trwało tylko 13 minut i odbyło się półtorej godziny przed pierwszym gwizdkiem.
Chorwaci szykowali się jak na wojnę, łapali się każdej deski ratunku. Wiedzieli, że wszystko zależy od nich, bo zwycięstwo dawało im awans do ćwierćfinału, ale zdawali sobie sprawę z własnych słabości. Bilić pytany o sposób na rywala tylko bezradnie podnosił ramiona i mówił, że aby pokonać obrońców trofeum, każdy jego zawodnik musi rozegrać mecz życia.
Boska pomoc
Hiszpanie za to, że trawa nie została wystarczająco zroszona, postanowili ukarać kibiców. W pierwszej połowie widzieliśmy najnudniejszy do tej pory mecz mistrzostw. Piłkarze Vicente Del Bosque zderzyli się ze ścianą, Chorwaci grali ostro i agresywnie, ale pod bramkę Ikera Casillasa sami także nie potrafili się przedostać.
Hiszpanom do awansu wystarczał remis i chyba chcieli to wykorzystać. Grali brzydko i blisko własnej bramki, jakby zapominając, że rywale potrafią być nieobliczalni. Utrzymywali się przy piłce niemal przez 70 procent czasu gry, wymieniali setki podań, ale nic z tego nie wynikało.