Kończy się, trwająca praktycznie niemal miesiąc, rozgrywka w tzw. Zjednoczonej Prawicy, a co tymczasem robi opozycja? Mówię ogólnie, nie tylko o PO, pardon, o Koalicji Obywatelskiej. Otóż – jak pisałem niedawno w „Rzeczpospolitej" – cały zabieg „rekonstrukcji rządu" polegać miał na skonsolidowaniu całego obozu PiS, aby stał się jak pięść rozwalająca resztki demokratycznej budowli państwa. A trzy lata do wyborów to dla tego zadania raczej mało czasu, bo jednak opór społeczeństwa okazał się bez porównania silniejszy, niż – zapewne – spodziewał się Jarosław Kaczyński. I nawet wsparcie biskupów Kościoła katolickiego, z wybijającym się na czoło niedawnym jeszcze humanistą katolickim – arcybiskupem Jędraszewskim, do końca nie było skuteczne. Czasu mało, więc działania muszą być stanowcze, przemyślane, „zjednoczone". Polityka to działanie, a to chyba trzeba przypomnieć opozycji. Politycy PO, tfu, KO istotnie bardzo się wyrobili w gadanym. Główna strategia pana Schetyny przez cztery lata polegała na atakowaniu PiS za to, że tak niszczy nasze demokratyczne państwo! Ba, na telewizyjnych ekranach wypadało to coraz lepiej, trzeba przyznać, i oznaczało coraz mniej, nawet wtedy, gdy dziennikarze śledczy wykrywali rozmaite afery pisowskie, bijące na głowę w zasadzie niemal wszystko, co było wcześniej... I nic z tego nie wynikało dla wysokiego poparcia rządzących.