Napięcie w redakcji tygodnika, który opublikował taśmy kompromitujące członków rządu, polityków PO i wysokich urzędników państwowych, rosło wczoraj od 13, by osiągnąć swoją kulminację ok. 23. To wtedy dowodzący akcją oficer ABW poinformował, że przerywa czynności "na własną odpowiedzialność". Dziennikarze "Rz" byli świadkami kluczowych wydarzeń, które rozgrywały się od godziny 19.
stanowisko premiera w sprawie wydarzeń we "Wprost"
Co było powodem zajść, które na żywo we wszystkich telewizjach informacyjnych obejrzała cała Polska? Funkcjonariusze ABW w towarzystwie prokuratora Józefa Gacka weszli do redakcji po raz pierwszy około godziny 13. Działali na mocy postanowienia Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga, która domagała się, by dziennikarze wydali nośniki zawierające rozmowy polityków nagrane w restauracjach "Sowa i Przyjaciele" oraz Amber Room w Warszawie.Jak przeczytał potem zgromadzonym dziennikarzom redaktor naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski postanowienie było efektem doniesienia jednego z nagranych polityków - nadzorującego ABW szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza.
ABW w redakcji „Wprost”