Politycy opozycyjni oraz część komentatorów, którzy zwalczają partię Jarosława Kaczyńskiego, od kilku tygodni przecierają oczy ze zdumienia, że mimo licznych zaklęć i przekleństw z ich strony sondaże dla PiS są wyjątkowo łaskawe. A przecież po tym, jak zostały podeptane wszystkie standardy, zduszona wolność słowa, zlikwidowany podział władzy i wprowadzony autorytaryzm, poparcie dla partii rządzącej powinno szorować po dnie.
Sęk w tym, że dopóki patrzy się na PiS przez pryzmat wartości wyznawanych przez znaczną część wielkomiejskich, liberalnych elit, do której notabene należy większość dziennikarzy, dopóty nie widać powodów, dla których niecałej połowie Polaków podoba się partia rządząca, a przynajmniej podoba się na tyle bardziej od ugrupowań opozycyjnych, że gotowa jest mówić ankieterom firm badawczych, iż odda głos na PiS. Powodów jest naprawdę sporo, lecz nie mieszczą się one w ramach światopoglądu większości krytyków PiS. A dopóki nie zrozumieją, dlaczego PiS ma tak wysokie poparcie, dopóty nie będą w stanie zaproponować Polakom przekonującej alternatywy.