Porównanie materiału genetycznego ofiar katastrof i ich najbliższych to ostateczność. Eksperci sięgają po nie wtedy, gdy niemożliwe jest wykorzystanie prostszych metod identyfikacji. Nawet w przypadkach katastrof lotniczych tożsamość ofiar można ustalić przez oględziny ubrań i biżuterii, znamion, znaków szczególnych czy tatuaży. Jeśli odpowiednie dane zostały zebrane przed wypadkiem, eksperci mogą sięgnąć do wyników badań dentystycznych czy po odciski palców. Dopiero gdy to nie daje rezultatów, wkraczają eksperci – genetycy.
Nie jest to jednak działanie rutynowe z uwagi na czas i koszty takich analiz. Z danych amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości wynika, że tylko25 proc. ofiar katastrof lotniczych jest identyfikowanych wyłącznie za pomocą badań DNA.
W przypadku ofiar katastrofy prezydenckiego Tu-154 może się to jednak okazać niezbędne.
– Ich identyfikacja nie jest łatwa, gdyż wielu zabitych doznało bardzo poważnych obrażeń. Niektóre ciała są zdeformowane, a częściowo nawet rozczłonkowane – przyznał Władimir Żarow, szef Biura Medycznych Ekspertyz Sądowych w Moskwie, gdzie przewieziono trumny z ciałami ofiar. – Nie we wszystkich przypadkach można dokonać rozpoznania wizualnego. Dlatego planuje się wykorzystanie molekularno-genetycznej metody identyfikacji – dodał Żarow w rozmowie z PAP.
Najstarszą metodą badań DNA wykorzystywaną w takich przypadkach jest tzw. RFLP, czyli analiza polimorfizmu długości fragmentów restrykcyjnych. Opiera się ona na założeniu, że fragmenty DNA różnych ludzi są różnej długości. Wynikiem badania są dobrze znane z filmów paski przypominające kod kreskowy.