– Pomysł na prozwierzęcą partię polityczną zrodził się z potrzeby serca i miłości do zwierząt – mówi Małgorzata Frąc, działaczka organizacji prozwierzęcych i jedna z pomysłodawczyń Partii Ochrony Zwierząt. – Bodźcem dla nas były m.in. ostatnie bulwersujące wydarzenia: choćby sytuacja w schronisku w podkieleckich Dyminach, gdzie psy mieszkały w makabrycznych warunkach.
Frąc uważa, że politycy zasiadający w Sejmie nie gwarantują możliwości zmiany praw zwierząt. – Niemal wszystkie poprawki dotyczące zwierząt gospodarskich są torpedowane przez przedstawiciela Ministerstwa Rolnictwa – tłumaczy.
Lakshman Puri, inny z pomysłodawców POZ, przyznaje, że same organizacje społeczne nie są w stanie przeforsować zmian w prawie. – By np. zaproponować zmianę ustawy, muszą zebrać 100 tys. podpisów, a do projektu poselskiego wystarczy poparcie 15 posłów – mówi.
POZ chce, by właściciele ponosili pełną odpowiedzialność za swoje zwierzęta oraz by sądy przestały być pobłażliwe wobec ich oprawców.
Organizatorzy POZ pracują nad statutem. Oprócz poprawy warunków życia zwierząt – domowych, hodowlanych i wolno żyjących – będą postulować traktowanie zwierząt jako istot, które potrzebują opieki ludzi.