17 lutego „bliźniak" samolotu, który rozbił się 10 kwietnia 2010 pod Smoleńskiem wykonywał lot treningowy, korzystając z lotniska wojskowego w Mińsku Mazowieckim koło Warszawy. Piloci ćwiczyli starty i podejścia do lądowania. Na pokładzie samolotu znajdowała się czteroosobowa załoga; za sterem siedział instruktor i jeden z kursantów.
W pewnym momencie samolot zaczął niebezpiecznie tracić siłę nośną. Według polityki.pl błąd popełnił pilot-instruktor, który na wysokości zaledwie kilkudziesięciu metrów „schował" klapy w skrzydłach.
Przed katastrofą samolotu załogę uchronił technik, który wykazał się refleksem. – Co z podwoziem?! – miał krzyknąć tuż po popełnieniu błędu przez instruktora. Instruktor zdążył w porę przestawić klapy i zwiększyć siłę nośną maszyny.
Sprawa ujrzała światło dzienne tego samego dnia, po przeglądzie rejestratora lotów. Zapisał on efekty błędu instruktora. Zdarzenie przez miesiąc badała komisja powołana przez dowódcę 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, płk. Mirosława Jemielniaka.
Raport w ostatecznej wersji został zatwierdzony 23 marca. W przeciwieństwie do wszystkich innych raportów tego