Przed stadionem Legii jeden ze sponsorów kadry ustawił kilkanaście banerów z sylwetkami piłkarzy reprezentacji Polski. Stoi też jeden największy – z całą drużyną, z którego wycięto twarz jednego zawodnika. Można podejść, zapozować, poprosić o zdjęcie i pokazać później znajomym, że jest się w kadrze na Euro. Z baneru usunięto twarz Jakuba Wawrzyniaka, chyba nieprzypadkowo. Wydaje się, że ostatnia zagadka składu Polaków na pierwszy mecz z Grecją została w piątek rozwiązana.
– Wawrzyniak czy Sebastian Boenisch? Nie mam już żadnych wątpliwości – mówił Smuda. A że w ostatnich meczach Wawrzyniak zagrał kwadrans w rezerwowym zestawieniu przeciwko Łotwie, wydaje się niemal pewne, iż selekcjoner zaufa Boenischowi. Piłkarz Werderu Brema przez ostatnie półtora roku wystąpił w trzech meczach Bundesligi.
Trenerowi podoba się jego pewność w obronie, na harce à la Piszczek w ataku nawet nie liczy. Nie dostrzega albo nie chce dostrzec, jak duże zaległości ma Boenisch po wyleczeniu kontuzji.
Śmiech kapitana
Konferencja przed meczem z Andorą była trochę groteskowa. Smuda powiedział, że Andora nie jest słaba, bo ostatnio zremisowała z Azerbejdżanem. Jakub Błaszczykowski zapytany o to, jakich zna piłkarzy spośród sobotnich rywali, poprosił o niezadawanie takich pytań z szacunku do przeciwnika. Przerwał mu Smuda: – Taka bomba to chyba koniec konferencji. Ale Tomek Frankowski mówił nam, że zna kilku zawodników z Andory.
Czarę przepełniło pytanie dziennikarki ARD do Błaszczykowskiego, o to, jak czuje się po słowach Jana Tomaszewskiego, który nazwał go farbowanym lisem (Tomaszewski tak mówił, ale o piłkarzach naturalizowanych). Smuda zaczął grzebać swojemu kapitanowi we włosach, a piłkarz Borussii nie mógł się powstrzymać od śmiechu. To już znak, że Euro właśnie się zaczęło. Interesuje wszystkich.