Kamala Harris, próbując zdobyć poparcie Amerykanów, coraz wyraźniej odcina się od obecnej administracji. - Administracja Harris nie będzie kontynuacją administracji Bidena – deklaruje kandydatka. Andrzej Łomanowski wyjaśnia, dlaczego postać Joe Bidena staje się dla Harris politycznym obciążeniem, mimo że sama próbuje przedstawiać siebie jako młodszą, energiczną alternatywę.
Joe Biden – symbol marazmu?
Zdaniem Łomanowskiego, Joe Biden miał być „przyjaznym dziadkiem”, który zjednoczy podzieloną Amerykę. Jednak obecnie wielu Amerykanów postrzega go jako symbol marazmu. Harris, próbując zdystansować się od jego wizerunku, prezentuje siebie jako dynamiczną i kompetentną liderkę, ale jednocześnie nie może całkowicie odciąć się od dziedzictwa, które współtworzy jako wiceprezydent.
Donald Trump – autorytarny, ale dynamiczny
Z kolei Donald Trump jest zupełnym przeciwieństwem Bidena – autorytarny, dynamiczny, często kontrowersyjny. Według byłego szefa personelu Białego Domu, Johna Kelly’ego, Trump „podziwia dyktatorów”, a jego działania – ja mówił Kelly - „mieszczą się w ogólnej definicji faszysty”. Łomanowski podkreśla jednak, że choć Trump posiada autorytarne skłonności, trudno uznać go za faszystę. Zwraca uwagę, że Trump budzi niechęć elit politycznych, ale jego agresywny styl działania daje mu przewagę w oczach wielu wyborców.
Oligarchizacja Stanów Zjednoczonych
W podcaście pojawia się także temat oligarchizacji Stanów Zjednoczonych. Łomanowski zauważa, że już w latach 70. CIA ostrzegała przed rosnącym wpływem oligarchów na politykę kraju. Choć Trump zdaje się być przedstawicielem tej klasy, jego retoryka obrońcy „zwykłego Amerykanina” zyskuje poparcie wyborców, a jego dystans do elit działa na jego korzyść.