Błaszczak podczas konferencji prasowej odczytał raport, według którego strona polska otrzymała od ukraińskiej informację o możliwym naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej.
Czytaj więcej
- Jest w tej sprawie więcej informacji, których nie możemy podawać wiadomości publicznej. Są pewnego rodzaju kwestie badane, które są objęte klauzulami najwyższymi - mówił w rozmowie z RMF FM wiceszef MSZ, Paweł Jabłoński, pytany o sprawę rosyjskiego pocisku powietrze-ziemia Ch-55, który w grudniu miał spaść w lesie w rejonie wsi Zamość w pobliżu Bydgoszczy. Opinia publiczna dowiedziała się o tym pod koniec kwietnia, gdy pocisk znalazła przypadkowo kobieta, która wybrała się na konną przejażdżkę po lesie.
Według szefa MON procedury współpracy sojuszniczej zostały uruchomione prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego, który nie podjął wystarczających działań poszukiwawczych i nie poinformował szefa MON o obiekcie.
- Największe uchybienia dotyczą kwestii raportowania - wskazał Błaszczak, dodając, że w raportach z 16 grudnia nie ma informacji, że tego dnia nastąpiło naruszenie przestrzeni powietrznej.
Jednocześnie minister zdementował informację podawaną przez media, że odmówił rozszerzenia poszukiwań i włączenia w nie żołnierzy WOT, ponieważ "taka prośba nie została skierowana".