Czas już na powszechne ubezpieczenie od klęsk klimatycznych?

Ważne, żebyśmy wyciągnęli wnioski z niedawnej powodzi na południu kraju. Najpewniej trzeba będzie przemyśleć cały system ubezpieczeń katastroficznych – mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.

Publikacja: 17.10.2024 05:22

Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń

Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń

Foto: materiały prasowe

Katastrofy naturalne związane ze zmianami klimatycznymi to duże wyzwanie także dla ubezpieczycieli. I tak pewnie było z tą niedawną powodzią na południu Polski. Jak pan ocenia to, jak branża ubezpieczeniowa się w tym odnalazła, jak sobie poradziła?

Katastrofy naturalne zdarzają się w dzisiejszych czasach coraz częściej. Huragany, cyklony, trąby powietrzne, powodzie nawiedzają różne części świata z coraz większą częstotliwością. Powódź na południu Polski nie była więc dla ubezpieczycieli wielkim zaskoczeniem. W momencie, kiedy wiedzieliśmy już, że ryzyko powodzi będzie się materializować, ubezpieczyciele podjęli działania w kierunku zwiększenia swoich sił w zagrożonych regionach. Zwiększyli liczbę pracowników, zaczęli uruchamiać call center związane z likwidacją spodziewanych szkód, na miejsce wysłali mobilne biura likwidacji i rzeczoznawców. Byli gotowi, zanim powódź się zaczęła. Oczywiście w chwili, gdy przychodzi wysoka woda, trzeba ludziom tłumaczyć, że mają słuchać służb porządkowych i przede wszystkim walczyć o swoje życie i zdrowie, a nie majątek. Dopiero w drugim etapie trzeba spojrzeć na majątek, a kolejny etap to likwidacja szkód, wypłacanie odszkodowań i pomaganie ludziom w uporządkowaniu sytuacji.

Macie już szacunki tego, ile ta powódź będzie kosztowała, ile odszkodowań trzeba będzie wypłacić?

Nie mamy takich szacunków dlatego, że w tej chwili zakłady ubezpieczeń są bardzo zajęte likwidacją szkód, w związku z tym nie dostajemy szczegółowych informacji na ten temat. Wiemy, że do tej pory ubezpieczyciele wypłacili zaliczki, kwoty bezsporne albo odszkodowania ponad 42,5 tys. właścicielom domów i mieszkań na południu kraju.

Czytaj więcej

Duże straty rolników. Na szczęście powódź przyszła po żniwach

W mediach pojawiają się od czasu do czasu doniesienia o przypadkach, w których ubezpieczyciele bez zrozumienia czy też bez należnej atencji podchodzili do oceny szkód i sytuacji poszkodowanych. Przykładem miała być wypłata 100 tys. zł świadczenia przy zniszczeniu domu ubezpieczonego na 1 mln zł.

Ten przypadek był potężnym przekłamaniem. Firma ubezpieczeniowa już to wyjaśniała. Na milion złotych ubezpieczone były mury tego budynku i one na szczęście przetrwały. Oczywiście potrzebny jest solidny remont, ale to nie była szkoda całkowita. A wypłacona kwota była zaliczką, przede wszystkim na pierwsze prace remontowe, ostateczna kwota należnego odszkodowania była dopiero szacowana. To, że dom jest ubezpieczony na 1 mln zł, oznacza, że jego mury są ubezpieczone na milion – przy szkodzie całkowitej tyle zostanie wypłacone. Jeśli chodzi o wyposażenie tego domu, to ubezpieczone było ono na około 50 tys. zł, jak podawał ubezpieczyciel, i tu też w pierwszej kolejności wypłacono zaliczkę. Kwota bezsporna i zaliczka to pierwsza transza odszkodowania i nie oznacza zakończenia sprawy.

W kontekście powodzi, ale też znacznie wcześniej, pojawił się problem niedoubezpieczenia.

No cóż, ciągle mamy tendencję do zaniżania sumy ubezpieczenia i przy takich drastycznych szkodach jak ostatnia powódź jest to jeden z głównych problemów. Jeśli bowiem ubezpieczymy nasze mienie na zbyt niską kwotę, to oczywiście płacimy niższą składkę za polisę, ale później, w razie szkody, nie możemy oczekiwać, że ubezpieczyciel wypłaci nam odszkodowanie wyższe od sumy ubezpieczenia z tej polisy. W efekcie za to, co ubezpieczyciel wypłaci, nie da się odtworzyć zniszczonej nieruchomości, przywrócić jej do wcześniejszego stanu. Jeśli więc dom, który jest potencjalnie wart 2 mln zł, ubezpieczymy na 1 mln, to nie ma szansy, żebyśmy go odtworzyli czy odbudowali za sumę ubezpieczenia, którą sami zadeklarowaliśmy.

Można powiedzieć, że klient oszukuje sam siebie, zaniżając sumę ubezpieczenia, po to by zapłacić niższą składkę?

Tak, przy czym jego oszczędność jest niewielka, bo składki nie są wysokie, zwłaszcza jeśli porównać je z kosztami naprawy czy odbudowy nieruchomości. Oszczędzamy kilkadziesiąt, góra kilkaset złotych, w razie szkody jesteśmy natomiast rozczarowani wysokością odszkodowania, bo na odtworzenie majątku brakuje nam kilkuset tysięcy złotych.

Jak duża jest skala niedoubezpieczenia w Polsce? Można to jakoś oszacować?

Z raportu Polskiej Izby Ubezpieczeń na temat luki ubezpieczeniowej w Polsce wynika, że w sektorze gospodarstw domowych ubezpieczonych jest średnio 49 proc. nieruchomości. Nasze szacunki pokazują jednak, że nawet trzy na dziesięć nieruchomości jest niedoubezpieczonych. 40 proc. agentów uważa, że suma w ubezpieczanych przez nich nieruchomościach była za niska. Zabezpieczenie finansowe budynków jednorodzinnych jest przy tym powszechniejsze niż budynków wielorodzinnych – odpowiednio 72 proc. w stosunku do 40 proc. Polisy autocasco ma nieco ponad 1/4 pojazdów w przypadku autocasco. Niedoubezpieczenie w obszarze zdrowia sięga natomiast 125 mld zł rocznie.

Czy ubezpieczyciele będą nadal ubezpieczać nieruchomości odbudowane na terenach, które teraz zalała i zniszczyła woda?

To jest bardzo dobre pytanie. Każdy zakład ubezpieczeń stosuje swoje indywidualne metody szacowania ryzyka. Ubezpieczalnie patrzą jednak nie tylko na położenie domu, ale też na statystyki, na to, co się dzieje z infrastrukturą przeciwpowodziową. Jej rozbudowanie pozwoliło uratować przed wielką wodą Wrocław i Opole. Jeżeli w najbliższym czasie powstaną różnego rodzaju nowe zabezpieczenia, wówczas oczywiście także zalane teraz nieruchomości będą bezpieczniejsze i łatwiej ubezpieczalne. Ważne jest, żeby nauczone tymi doświadczeniami samorządy zaktualizowały plany zagospodarowania terenu pod kątem powodzi i nie wydawały pozwoleń na budowę na terenach zalewowych.

Czy powódź odbije się na wynikach branży ubezpieczeniowej?

Nie będzie to miało wielkiego przełożenia na wyniki branży, z kilku powodów. A to dlatego, że ubezpieczyciele tworzą rezerwy na wypadek tego typu wydarzeń i związane z nimi odszkodowania. Co jeszcze ważniejsze, każdy zakład ubezpieczeń korzysta ze wsparcia zewnętrznego reasekuratora, co powoduje, że ryzyko jest rozłożone. Reasekuratorzy to zwykle bardzo duże i mocne instytucje finansowe, dla których powódź w Polsce nie jest wielkim wyzwaniem.

Czy mimo to można się spodziewać wzrostu cen polis majątkowych?

Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Decyzja o ewentualnej podwyżce leży w gestii danego zakładu ubezpieczeń, przy czym każdy zakład stosuje swoją politykę cenową. Nie wydaję się jednak, by powódź, choć potężna i z dużymi stratami, ale jednak w pewnym zakresie lokalna, miała znaczący wpływ na ceny polis w całym kraju.

Czytaj więcej

Ubezpieczyciele i adwokaci do powodzian: Możecie liczyć na bezpłatną pomoc

Różne raporty na tematy największych zagrożeń współczesnego świata, obok geopolityki, wskazują zmiany klimatyczne. Też tak to widzicie?

Tak. Zmiany klimatyczne to zagrożenie, które w ubezpieczeniach rośnie i będzie rosło. To jeden z podstawowych tematów w tej branży. Trzeba przy tym pamiętać, że ewentualne straty dotyczą nie tylko nieruchomości i budynków mieszkalnych. Potężne szkody w związku z katastrofami naturalnymi notuje też rolnictwo, niszczona jest wszelka infrastruktura. Zmiany klimatyczne pociągają za sobą olbrzymie ryzyka dla ubezpieczycieli.

W tym kontekście pojawił się pomysł czegoś na kształt powszechnego ubezpieczenia od klęsk klimatycznych. To dobry kierunek?

Najpewniej trzeba będzie przemyśleć cały system ubezpieczeń katastroficznych. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, w różnicach pomiędzy ubezpieczeniem obowiązkowym a powszechnym. Nie jestem pewien, czy Polacy chcieliby, żeby to było ubezpieczenie obowiązkowe. Z drugiej strony, żeby to było tanie, musi być powszechne. To dałoby niską składkę. Niektóre kraje, jak Francja, w której ubezpieczonych jest 90 proc. nieruchomości, poradziły sobie z tą powszechnością w ten sposób, że w obrocie gospodarczym nie jest możliwe użytkowanie mieszkań czy domów bez ubezpieczenia. Wspólnoty w budynkach mieszkalnych wymagają od każdego właściciela posiadania ubezpieczenia mieszkania. Oczywiście domy jednorodzinne to jest troszeczkę co innego, ale tutaj rozwiązano to tak, że nie można nic wynająć, jeżeli się tego nie ubezpieczy, i to w dwie strony, jako najemca i wynajmujący. W przypadku sprzedaży nieruchomości trzeba do niej dołączyć ubezpieczenie katastroficzne. To z reguły niewielki wydatek, 2,5–3 proc. sumy ubezpieczenia, niemal niezauważalny w cenie polisy, ale jednak to już buduje jakąś skalę.

Można się spodziewać, że w Polsce ten temat stanie jakoś na wokandzie?

Jako Polska Izba Ubezpieczeń będziemy aktywnie współpracowali w tym temacie, jeżeli będzie taka wola polityczna, żeby się nad nim pochylić.

Katastrofy naturalne związane ze zmianami klimatycznymi to duże wyzwanie także dla ubezpieczycieli. I tak pewnie było z tą niedawną powodzią na południu Polski. Jak pan ocenia to, jak branża ubezpieczeniowa się w tym odnalazła, jak sobie poradziła?

Katastrofy naturalne zdarzają się w dzisiejszych czasach coraz częściej. Huragany, cyklony, trąby powietrzne, powodzie nawiedzają różne części świata z coraz większą częstotliwością. Powódź na południu Polski nie była więc dla ubezpieczycieli wielkim zaskoczeniem. W momencie, kiedy wiedzieliśmy już, że ryzyko powodzi będzie się materializować, ubezpieczyciele podjęli działania w kierunku zwiększenia swoich sił w zagrożonych regionach. Zwiększyli liczbę pracowników, zaczęli uruchamiać call center związane z likwidacją spodziewanych szkód, na miejsce wysłali mobilne biura likwidacji i rzeczoznawców. Byli gotowi, zanim powódź się zaczęła. Oczywiście w chwili, gdy przychodzi wysoka woda, trzeba ludziom tłumaczyć, że mają słuchać służb porządkowych i przede wszystkim walczyć o swoje życie i zdrowie, a nie majątek. Dopiero w drugim etapie trzeba spojrzeć na majątek, a kolejny etap to likwidacja szkód, wypłacanie odszkodowań i pomaganie ludziom w uporządkowaniu sytuacji.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Hybrydy
Skoda Kodiaq. Co musisz wiedzieć o technologii PHEV?
Czym jeździć
Skoda Kodiaq. Mikropodróże w maxisamochodzie
Ubezpieczenia
Setki milionów złotych. Oto szacunek szkód, jakie wyrządził PiS w spółkach PZU
Ubezpieczenia
Prezes PZU Ukraina odwołany. W tle przemyt narkotyków
Ubezpieczenia
Marcin Warszewski: Generacja Z zaczyna dostrzegać potrzebę ubezpieczenia się
Materiał Partnera
Ubezpieczyciele mają duży dług technologiczny