Nowe zarządzenie jest spowodowane pandemią COVID-19 i obawami przed „importem” nowych groźnych mutacji tego wirusa. W tej chwili w stolicy kraju, Tokio obowiązuje stan podniesionego ryzyka, a władze kraju zdecydowały się na ostrzejsze środki ostrożności, niż było to rok temu, kiedy pandemia koronawirusa dopiero nabierała rozpędu. Wtedy zagraniczne linie lotnicze miały prawo zabrać na pokład 300 pasażerów, a japońskich przewoźników obowiązywał limit 3 tysięcy rejsów dziennie. Teraz ten limit został podniesiony do 3,4 tysiąca.
Ograniczenie przyjazdów nie jest jedyną obowiązującą restrykcją. Do odwołania każdy, kto przyleci (przypłynie) do tego kraju, obojętne, czy jest to cudzoziemiec czy Japończyk, musi wylegitymować się negatywnym wynikiem testu na COVID-19, ma obowiązek odbycia 3-dniowej kwarantanny w miejscu wskazanym i rezerwowanym przez władze. Na zakończenie tej izolacji musi poddać się kolejnemu testowi. Jeśli wynik jest pozytywny, jest skierowany do szpitala. Odmowa hospitalizacji wiąże się z karą w wysokości 300 tys. jenów. Jeśli wynik jest negatywny, to i tak obowiązkowa jest kolejna kwarantanna, tym razem dwutygodniowa, którą można już przemieszkać w dowolnie wybranym miejscu. Takiemu obowiązkowi podlegają w Japonii m.in. Austriacy, Belgowie, Brazylijczycy, Brytyjczycy, Niemcy, Węgrzy, Holendrzy, Szwajcarzy, Słowacy, Estończycy, Francuzi, Włosi i Polacy.
Nowe obostrzenia zostały wprowadzone w momencie, kiedy lokale wyznaczone na kwarantanny wypełniły się i dla nowych przylatujących do tego kraju zaczęło brakować miejsc. — Chodziło nam o to, aby warunki kwarantanny były możliwe do spełnienia — tłumaczył wprowadzenie nowych limitów Katsunobu Kato, szef gabinetu premiera. W tej sytuacji japońscy przewoźnicy, w tym All Nippon Airways i Japan Airlines, wstrzymały przyjmowanie rezerwacji do końca marca na rejsy do Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji.
Do Japonii nadal latają wszystkie większe tradycyjne linie europejskie, w tym Finnair i LOT, ale wykonują swoje rejsy znacznie rzadziej niż w czasach przedkryzysowych. Najprawdopodobniej jednak takie loty są opłacalne, bo mimo mniejszego wypełnienia kabin, samoloty mogą przewieźć zwiększoną ilość cargo.