Kiriłł Latinski, dyrektor handlowy SOTA Logistic mówi rosyjskiej gazecie "Kommersant", że nie czekając na oficjalny zakaz, Polacy już spowolnili wjazd rosyjskich i białoruskich tirów na swoje terytorium: „Nie ma żadnych oficjalnych ograniczeń. Nie słyszeliśmy o nich, najwyraźniej są to jakieś sztucznie stworzone bariery. Celnicy polscy zaczęli pracować wolniej”.
Rosyjski biznes już zaczął liczyć straty dla zamawiających transport. Postojowe to 100-150 euro na dobę. Ale kolejki na granicy to nie przestój, ale opóźnienie w tranzycie, a więc to koszt kilkaset euro na dobę, w zależności od umowy. W takim przypadku importerzy poniosą straty. A obecnie są to głównie importerzy rosyjscy, kupujący w Unii konieczne towary, części zamienne i inne jeszcze dozwolone produkty.