Wizz Air ostatnio dwukrotnie zadziwił rynek. Pierwszy raz, kiedy poinformował o wznowieniu lotów z Abu Zabi do Rosji. A drugi, gdy kilka dni potem je odwołał. Jakie były kulisy tych decyzji?
Zacznijmy od tego, że Wizz Air Abu Dhabi jest linią emiracką, a nie europejską, a przewoźnicy arabscy nie mają żadnych ograniczeń w operowaniu na rynku rosyjskim i nie podlegają tym samym restrykcjom. Na razie te rejsy zostały zawieszone do 30 października. Ale nawet w tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć, czy rzeczywiście będziemy w stanie uruchomić to połączenie. Powód jest banalnie prosty: nie mamy gwarancji odpowiedniego serwisowania naszych samolotów na rosyjskich lotniskach, bo restrykcje uniemożliwiają dostęp do części zamiennych. I w tej sytuacji jesteśmy bezradni, bo nie zagwarantujemy wiarygodnego funkcjonowania linii. Załóżmy hipotetyczną sytuację, że podczas lądowania w okno samolotu uderza ptak, szyba pęka i nie jesteśmy w stanie jej wymienić. Jeśli sytuacja się zmieni, będziemy gotowi.