Historia zaczyna się o 8 rano wraz ze startem samolotu American Airlines lecącego z Bostonu do Los Angeles. Kiedy kwadrans po oderwaniu się od ziemi pięciu terrorystów opanowało samolot, stewardesa Betty Ong, wbrew procedurom przewidującym podporządkowanie się porywaczom, zawiadomiła o zdarzeniu wieżę kontrolną. To był pierwszy sygnał, że pogodny ranek zamieni się w piekło. Potem nadchodziły kolejne informacje o porwanych samolotach.
Jak zapamiętaliście 11 września 2001? Opowiedzcie nam i innym internautom
Prezydent Bush tego dnia był na Florydzie. Wiadomość o samolotach, które wbiły się w wieże World Trade Center, zastała go w szkole podstawowej w czasie spotkania z uczniami. Przekazał mu ją szef kancelarii Andrew Card. Na ucho, by nie wzbudzać paniki zgromadzonych i dziennikarzy.
– Dobrze, że prezydent nie zerwał się z krzesła i nie przestraszył dzieci – wspomina. – Nie okazał strachu. Gdyby to zrobił, zdjęcia obiegłyby cały świat i terroryści mieliby satysfakcję. A on spokojnie zakończył wizytę.
Potem było już gorzej. Bush chciał wracać do Waszyngtonu, ale nie wiadomo było, czy uda mu się tam zapewnić bezpieczeństwo. Zdecydowano, że najlepszym miejscem będzie Air Force One. Decyzję podjęła Condoleezza Rice, ówczesna doradczyni ds. bezpieczeństwa narodowego.