Małgorzata Małaszko, szefowa radiowej Dwójki, pamięta, że jej pierwszy kontakt z tym aktorem nie był sympatyczny. Ferency przyszedł, odmówił roli i wyszedł. Z kolei Leszek Dawid wspomina, że był przerażony pierwszym spotkaniem z nim, bo trwało tylko 15 minut, a on tymczasem lubi rozmawiać o postaciach i na dowód tego przywołuje pierwsze spotkanie z Krzysztofem Stroińskim trwające, bagatela, 3 godziny. Wszystko działo się przy okazji „Skutków ubocznych" Petera Zelenki nagrodzonych tegorocznym Grand Prix na festiwalu Dwa Teatry. Ale potem wspólna praca szła już bardzo dobrze:
- Okazało się, że nadajemy na podobnych falach – mówi Ferency. Wyjaśnia jednak, że nie przepada za słuchaniem i oglądaniem siebie. A w kontaktach międzyludzkich ceni lapidarność porozumiewania się - zwłaszcza w dzisiejszych czasach nadmiaru wszystkiego. Prowokacyjnie deklaruje:
- Ludzie są z natury źli. Pytanie, na ile mamy kultury, żeby to zło uczynić bardziej znośnym?
Jest laureatem Wielkiego Splendora, najbardziej prestiżowego radiowego wyróżnienia. Teksty w radiu – a odsłon jego głosu jest ponad półtora tysiąca - Czyta a vista starając się zrozumieć tekst.
- Nie zarzucam autora swoim aktorstwem – wyjaśnia krótko. – Lubię czytać. Opowiada też o Tadeuszu Łomnickim, który był nie tylko jego nauczycielem zawodu, ale i mistrzem.