Niedźwiedzie grywa się zwykle w bajkach, ale ten którego pan gra w sztuce "Niedźwiedź Wojtek" Tadeusza Słobodzianka ma szczególne miejsce w naszej historii.
Michał Piela:
Cała ta opowieść brzmi trochę jak baśń. Żołnierze 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii w 2 Korpusie Polskim dowodzonym przez gen. Władysława Andersa odkupili w Iranie małego niedźwiadka brunatnego od przygodnie napotkanego perskiego chłopca. Wykarmili go i wychowali. Wojtek, bo takie mu dali imię przeszedł z nimi cały szlak bojowy przez Irak, Syrię, Palestynę, Egipt, do Włoch brał udział w bitwie o Monte Cassino, a po demobilizacji dotarł do Wielkiej Brytanii. Zmarł w zoo w 1963 roku w Edynburgu. To niezwykła historia. Słyszałem nawet, że zainspirowała filmowców.
Ten miś ma nawet swój pomnik.
A nawet dwa. W Londynie w instytucie Sikorskiego i Edynburgu, gdzie Wojtek dożywał swoich dni. Dla Tadeusza Słobodzianka historia Wojtka stała się okazją, by opisać losy żołnierzy Andersa, drogę, jaką przebyli, pokazać życie na obczyźnie i tęsknotę za ojczyzną, do której - jak się okazało - dla wielu nie było powrotu. Ten Wojtek był dla nich kimś bliskim, oparciem, wręcz namiastką rodziny. Sam zresztą był sierotą, bo zabili mu matkę i gdy spotkał ludzi, którzy go przygarnęli był im bardzo wierny i odwdzięczał się, jak tylko potrafił.