„Zimowa opowieść" ma ciekawą inspirację. Jest trawestacją romansu pasterskiego autorstwa Roberta Greene'a z 1590 roku, wplatającego wątki z historii księcia mazowieckiego Siemowita III i jego rzekomo niewiernej żony Ludmiły, którą udusił niczym Otello Desdemonę. Wielbiony przez Polaków stratfordczyk pozbawił, niestety, tę historię polskich akcentów i bohaterami uczynił Czechów, a akcję przeniósł na Sycylię.
Utwór napisany jest w kilku stylistykach i rozpada się na dwie części, z czym Marcin Hycnar dobrze sobie poradził, wykazując się talentem i wyobraźnią. Otrzymaliśmy współczesny teatr w pigułce.
W pierwszej części, granej najbardziej serio, Oskar Hamerski, niegdysiejszy Hamlet, potwierdza klasę swego aktorstwa jako miotany zazdrością Leontes, król Sycylii. Doskonale oddaje psychikę człowieka zaślepionego miłością i traktującego swą żonę (Patrycja Soliman) niemal jak własność.
To także studium władzy, której towarzyszy poczucie nieomylności i nieśmiertelności. To również dramat człowieka targanego obsesjami. W pamięci pozostaje też Justyna Kowalska jako dumna, mądra i szlachetna Paulina. Ona jedyna ma odwagę stawić czoła królewskiej tyranii.
Ciekawa jest oprawa plastyczna. Pierwsza część rozgrywa się na zimnej, biało-czarnej szachownicy, a dworzanie są niczym sterowane pionki. Wysmakowana wizualnie jest scena, w której Leontes próbuje pozbyć się żony i narodzonego dziecka. Hycnar wraz ze scenograf Martyną Kander i Maciejem Igielskim korzystają tu z możliwości technicznych Narodowego.