Najgłośniej było o „Dziadach" Mai Kleczewskiej w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, również dlatego że małopolska kurator oświaty Barbara Nowak, nie oglądając spektaklu, odradziła wyjścia szkolne, minister edukacji Przemysław Czarnek zaś zaocznie nazwał spektakl „dziadostwem".
Tymczasem jeszcze przed premierą wpłynęły do małopolskiego urzędu marszałkowskiego dokumenty świadczące, że Teatr im. Słowackiego będzie współprowadzony przez Ministerstwo Kultury, co oznacza prestiż i stabilne finansowanie.
Czytaj więcej
Największym uznaniem dla narodowego wieszcza jest to, że jego słowa i dzisiaj tak bolą władzę, że...
Po premierze sprawa ucichła. Czy oznacza to karę finansową dla zespołu, który nie podoba się władzy? Sprawa jest poważna, ponieważ w związku z informacjami o współprowadzeniu Teatr im. Słowackiego nie składał wniosków o dofinansowanie w programach celowych ministra kultury. Oznacza to, że jeżeli do współprowadzenia nie dojdzie – a wszystko na to wskazuje – zabraknie pieniędzy na premiery. Byłby to przykład anachronicznej, gomułkowskiej polityki oraz cenzury ekonomicznej.
Przegrana solidarność
Maja Kleczewska pokazała pierwsze w historii „Dziady", gdzie grany wspaniale przez Dominikę Bednarczyk Konrad jest kobietą, inspirowaną postacią Janiny Ochojskiej. Bohaterka, łącząc doświadczenia żony, matki, działaczki charytatywnej lepiej czuje problemy Polek i Polaków niż megalomański poeta, romantyk. W spektaklu śnie, który staje się koszmarem o obawach przed utratą wolności, oglądamy Polki, które są uwięzione – może za Strajk Kobiet, za solidarność z Izą z Pszczyny lub za aborcję. A może to Białoruś Łukaszenki?