Poseł PiS Bartłomiej Wróblewski został zapytany w rozmowie z Onetem, czy wprowadzenie stanu klęski żywiołowej dałoby rządowi realnie nowe instrumenty. - Niespecjalnie. Wszystkie potrzebne decyzje zostały wydane na podstawie ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi z 2008 r. i specustawy. Dotyczą one zakazu zgromadzeń, ograniczeń w poruszaniu się, funkcjonowaniu firm czy zawieszenia działalności niektórych instytucji. Pozwoliły także na zamknięcie granic - powiedział. - Pomyślmy zresztą na chłodno, dlaczego siłą rzeczy ogólne przepisy o stanie klęski żywiołowej pomyślane dla wielu różnych sytuacji, w tym powodzi, pożarów czy awarii elektrowni, mogłyby stworzyć bardziej efektywne środki do zwalczanie epidemii niż ustawa stworzona specjalnie w tym celu? - dodał. - Mamy stan epidemii. Z ustrojowego punktu widzenia to konstytucyjnie nieuregulowany stan nadzwyczajny. Nie jest to najbardziej trafiona konstrukcja prawna, ale przez lata nikt jej nie kwestionował. Nawet instytucje, które z racji swojego konstytucyjnego umocowania były do tego powołane jak np. Rzecznik Praw Obywatelskich. - Nie mówiąc już o różnych gremiach eksperckich czy specjalistach z różnych dziedzin prawa. Przez 12 lat obowiązywania ustawy nikt publicznie nie podnosił zastrzeżeń do tych uprawnień, z których dziś korzysta rząd - podkreślił.