Oliwy do ognia i tak już bardzo napiętych negocjacji dolał we wtorek Jarosław Kaczyński.
– Jeśli groźby i szantaże będą utrzymane, to my będziemy twardo bronić żywotnego interesu Polski. Weto. Non possumus. I tak będziemy działać wobec każdego, kto będzie stosował wobec nas jakieś wymuszenia – powiedział prezes PiS w „Gazecie Polskiej Codziennie”. – Dziś instytucje Unii Europejskiej, jej przeróżni urzędnicy, jacyś politycy, których Polacy nigdy nie wybierali, żądają od nas, byśmy zweryfikowali całą naszą kulturę, odrzucili wszystko, co dla nas arcyważne, bo im się tak podoba – dodał.
Spór dotyczy powiązania wypłat z wartych 750 mld euro darowizn i kredytów funduszu od przestrzegania zasad praworządności. Z taką propozycją wystąpiła Komisja Europejska, ale nie została ona zaakceptowana przez reprezentowane w Radzie kraje UE. Nie udało się tu zapewnić wymaganej jednomyślności. Przewodzący Unii Niemcy najpierw zaproponowali więc sprowadzenie problemu praworządności do ochrony interesów finansowych Unii, ale gdy to okazało się niemożliwe do zaakceptowania dla rygorystycznych krajów północy Europy, wrócili do ogólnej definicji praworządności, ale przy bardzo złożonym mechanizmie wprowadzenia sankcji.
Ale spór rozlał się szerzej, poza Radę UE, gdy cztery główne ugrupowania Europarlamentu przyjęły pryncypialną postawę w sprawie praworządności. Podobnie jak Kaczyński we wtorek deputowani sięgnęli do ogólnych, emocjonalnych deklaracji, z dala od zapisów prawnych, na których musi opierać się ewentualny kompromis.
– Europejskie wartości są zagrożone. Fundusze europejskie nie mogą trafić do rąk tych, którzy pracują na szkodę demokracji i fundamentalnych praw, które definiują Europę – uznali posłowie do Parlamentu Europejskiego.