Jean-Baptiste Michalon, muzułmański konwertyta, umieścił w oknie swojego sklepu tabliczkę, na której można było przeczytać, że "bracia" są proszeni o odwiedzanie sklepu od poniedziałku do piątku, a "siostry" - tylko w weekendy.
Michalon podkreśla, że działał w dobrej wierze i w żadnym wypadku nie chciał sugerować klientom, kiedy mają odwiedzić jego sklep. - Umieściliśmy tę informację na prośbę wielu "sióstr" (muzułmanek - red.), które chciały wiedzieć, kiedy za kasą stoi moja żona (ponieważ chciały być obsługiwane przez kobietę - red.) - tłumaczy sklepikarz. - W naszym sklepie sprzedajemy również ubrania - dodaje.
Michalon podkreśla również, że tabliczka była umieszczona z myślą o "tych klientach, którzy rozumieją, że mieszanie płci jest zabronione przez islam". - Nie chciałem nikogo urazić. Nie wiedziałem, że to co robię jest niezgodne z prawem - zapewnia.
Na mocy francuskiego Kodeksu karnego dyskryminacja na tle płciowym jest zagrożona grzywną w wysokości do 45 tys. euro oraz karą pozbawienia wolności do lat 3.
Burmistrz Bordeaux Alain Juppé, były premier Francji, stwierdził, że tabliczka na sklepie była "całkowicie sprzeczna z republikańskimi wartościami oraz ideą równości płci". Zachowaniem muzułmanina zdziwiony był również lokalny imam, Tareq Oubrou, który zwraca uwagę, że nawet w czasach Mahometa nikt nie segregował kupujących pod względem płci.