Prezydent Wołodymyr Zełenski wita się w sobotę rano z Ukraińcami, po ciężkiej dla stolicy nocy. – Nie składamy broni, będziemy się bronić. To nasza ziemia. Nigdzie się nie wybieram. Jestem tu – mówi na filmiku zamieszczonym na Twitterze o 6.57. Tu, czyli w sercu dzielnicy rządowej. W tle jest rezydencja prezydencka: Dom z Chimerami, dzieło polskiego architekta Horodeckiego w stylu art nouveau.
9.55. Trzy godziny po opublikowaniu przesłania Zełenskiego. Zbliżam się do budynku, przed którym się sfilmował. Przy skwerze policjanci. Wkładam rękę do kieszeni kurtki. Reakcja natychmiastowa. Szczęk broni. – Ręce do góry! Podnoszę. Tłumaczę, że jestem dziennikarzem z Polski. Ręce mogę opuścić, pokazuję paszport i legitymację prasową.
Korespondencja Jerzego Haszczyńskiego z Kijowa
Atmosfera się rozluźnia. Na chwilę. Do posterunku szybko zmierza szary samochód dostawczy. Zatrzymuje się, gdy funkcjonariusze wybiegają na ulicę i wymierzają w niego lufy karabinów. Krzyczą po rosyjsku: „Wychodź! Połóż się na ziemi". Kierowca wykonuje polecenia. Po skontrolowaniu policjanci każą mu odjechać. Ja też mam się oddalić.
Czytaj więcej
Całą niedzielę i osiem pierwszych godzin poniedziałku w Kijowie wszystkich cywilów obowiązywał zakaz wychodzenia na ulice.