Zwykłe uciążliwości życia w Związku Sowieckim byłoby łatwiej strawić, gdyby nie natarczywa wszechobecność propagandy sukcesu. Z mównic, gazet i fabrycznych głośników lał się potok danych o rosnącej produkcji zboża, stali walcowanej i traktorów „na głowę mieszkańca". Jako potęga atomowa i lider podboju kosmosu w statystykach Kraj Rad już doganiał, a nawet przewyższał, imperialistyczne gospodarki Zachodu. Odcięcie od normalnego świata pozwalało wierzyć w propagandowe baśnie, dokąd było czym zapełnić talerze. Jednak w państwie, gdzie konsumpcja nie przekraczała egzystencjalnego minimum, najmniejszy kryzys groził katastrofą społeczną.