Gruziński prezydent drugi raz przemawiał na forum Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Taki zaszczyt spotkał do tej pory tylko Dalajlamę, duchowego przywódcę Tybetańczyków.
Dla Saakaszwilego wizyta w Strasburgu jest elementem kampanii, która ma przypomnieć światu, że Rosja nie respektuje porozumienia pokojowego z 2008 roku i wciąż jedna czwarta terytorium Gruzji jest okupowana przez obce wojska.
– Chętnie powitamy Rosjan w naszym kraju jako partnerów, turystów, studentów, biznesmenów, po prostu przyjaciół. Ale nie jako okupantów – mówił Saakaszwili. Wcześniej prosił o pomoc instytucje unijne w Brukseli i zabiegał o nią jako gość szczytu NATO w Lizbonie. Wszystkim przekazał to samo przesłanie: Gruzja jednostronnie zobowiązuje się do rezygnacji z uciekania się do metod wojskowych w celu przywrócenia swojej integralności terytorialnej.
– Obiecujemy to wszystkim. Rezygnujemy z użycia siły, nawet gdyby było to uzasadnione z punktu widzenia prawa międzynarodowego – powiedział gruziński prezydent.Saakaszwili opowiedział europosłom o osiągnięciach Gruzji w ciągu siedmiu lat, które upłynęły od bezkrwawej rewolucji róż. Chwalił się poprawą sytuacji gospodarczej, zmniejszeniem korupcji, decentralizacją władzy. Mówił też o swoim przywiązaniu do wartości europejskich i wyborze drogi do niepodległości wzorowanym na działalności Vaclava Havla, a nie Slobodana Miloszevicia. Swoją mowę przetykał cytatami z Victora Hugo i Immanuela Kanta, odwoływał się do wielkiego europejskiego projektu, dzięki któremu po wyniszczających wojnach nastąpiły dekady pokoju i stabilizacji.
– Kaukaz też potrzebuje pokoju – apelował. Przypomniał o potrójnym rosyjskim „nie”: dla władz Gruzji, dla uznanych międzynarodowo granic i dla planu pokojowego wynegocjowanego pod auspicjami UE. – Musimy usiąść do stołu rozmów. Proszę was o pomoc – apelował Saakaszwili.Zmiana retoryki wobec Kremla nie dziwi gruzińskich ekspertów.