W wielkie Brytanii trwa publiczne śledztwo we wciąż niewyjaśnionej sprawie śmierci rosyjskiego agenta.
Według śledczych Litwinienko został otruty przez rosyjską służbę bezpieczeństwa - FSB. Argumentem za ta teoria ma być m.in. fakt, że do otrucia Litwinienki użyto bardzo drogiego i bardzo rzadkiego izotopu tego pierwiastka, służącego do wzbogacania paliwa nuklearnego. W Rosji proces ten jest ściśle kontrolowany przez państwo, a dostęp do polonu 210 - bardzo uważnie monitorowany.
Tymczasem tuż po śmierci Litwinienki, w 2006 roku, "New York Times" twierdził, że polon 210 jest legalnie sprzedawany przez Rosję amerykańskim firmom, które produkują urządzenia antyelektrostatyczne. Urządzenia takie są dostępne na rynku. Trzeba za nie zapłacić tylko 225 dolarów, a osoba z doświadczeniem laboratoryjnym teoretycznie może z jednego takiego urządzenia uzyskać nawet 10 śmiertelnych dawek promieniotwórczego pierwiastka.
Żona Litwinienki, Maryna, zeznała w trakcie przesłuchań, że jej mąż był konsultantem brytyjskiego wywiadu, pomagając mu w rozszyfrowywaniu tajnych rosyjskich agentów.
Stanowczo zaprzeczyła też, że Litwinienko mógł nielegalnie posiadał polon 210 i przez nieostrożność przyjął śmiertelna dawkę promieni.