To kwestia, która doprowadziła do rządowego kryzysu i dzieli scenę polityczną. Ale wyniki najnowszego sondażu IBRiS w sprawie ustawy poszerzającej prawa zwierząt jednoznacznie wskazują, że wśród badanych zdecydowanie przeważają jej zwolennicy.
Nawet w dwóch kwestiach najbardziej zapalnych, które wywołały polityczny „kryzys futerkowy" i groźbę upadku rządu, respondenci w większości opowiadają się za postulatami obrońców zwierząt. I tak zakaz hodowli zwierząt na futra popiera 68,3 proc. badanych. Co ciekawe – aż 77 proc. kobiet i 58 proc. mężczyzn.
W sprawie ograniczenia uboju rytualnego jedynie na potrzeby krajowych grup wyznaniowych pozytywnie wypowiada się 59,7 proc. Czy taki zakaz przyniesie duże straty dla producentów? Według Credit Agricole mięso z takiego uboju zajmowało w 2019 r. odpowiednio 11,4 proc. wartości eksportu wołowiny i 6 proc. eksportu drobiu, łącznie wartości 291 mln euro. – Można oceniać, że w latach 2017–2019 od 10 do 20 proc. wolumenu polskiego eksportu wołowiny mogło pochodzić z uboju rytualnego, co stanowiło 8–16 proc. jego krajowej produkcji – szacuje Mariusz Dziwulski, ekspert PKO BP. Stowarzyszenie Polskie Mięso, oceniając po danych z zakładów mięsnych, szacuje udział wołowiny i drobiu z uboju rytualnego na 30–40 proc. eksportu.
– To właśnie ubój rytualny, a nie sprawa psich łańcuchów czy kontroli w asyście policji jest kwestią budzącą stosunkowo niskie poparcie (choć i tak prawie 60 proc. jest za zakazem), poza tym wszystkie postulaty z ustawy cieszą się niezwykle wysokim poparciem – komentuje prezes IBRiS Marcin Duma. – Jeżeli prezes Kaczyński wybrał więc prawa zwierząt jako pole walki wewnątrz Zjednoczonej Prawicy, to wybrał bardzo wygodny teren do rozgrywki. Jak podkreśla Duma, poparcie dla zwiększonej ochrony zwierząt dotyczy wszystkich elektoratów, nawet PSL i Konfederacji.