Radosław Ślusarczyk, właściciel firmy reklamowej z Warszawy, długo szukał w egipskiej Hurgadzie bezpiecznego Internetu, za pośrednictwem którego mógłby przelać należności na konto urzędu skarbowego. – Co by się stało, gdybym pieniędzy nie wpłacił w terminie? – pyta.
Podobne problemy mają inni uczestnicy tej samej wycieczki, którzy nie mogą skorzystać z banku przez Internet. – Będziemy musieli składać wyjaśnienia w urzędach skarbowych, ale czy zostaną uwzględnione? – martwi się pan Zbigniew. Podobnie jak setki, a może tysiące Polaków utknęli za granicą, bo samoloty, którymi mieli wrócić do kraju, uziemił pył z islandzkiego wulkanu. Z przedłużonych wakacji wcale się nie cieszą.
[srodtytul]Siedzą na walizkach[/srodtytul]
Żaden z polskich turystów w Hurgadzie nie wie, kiedy będzie mógł wyjechać. Beata Włodarczyk od soboty siedzi na walizkach. – Jestem księgową w hotelu Hilton w Londynie, zarządzam płatnościami – opowiada. – Jako jedyna wiem, którego dnia i na jakie konto należy przelać pieniądze za żywność czy naprawy. Jeśli tego nie zrobię w terminie, hotel zapłaci kary. Koleżanka dzwoni codziennie i radzi się, co i komu przelać. To niezwykle stresujące. Jeśli zabukowane bilety przez Poznań do Londynu przepadną, na kolejne mogę czekać dwa tygodnie.
W Hurgadzie hotele są przepełnione, bo loty odwołano, gdy dotarły kolejne grupy turystów, a te, które kończyły turnusy, nie mogły wrócić do swoich krajów.