Rzeczpospolita: Od tygodnia Ameryka płonie. Śmierć George'a Floyda była szokująca, ale reakcja społeczeństwa jeszcze bardziej poraża. Czym ją tłumaczyć?
Niezwykłą kumulacją frustracji na wielu poziomach. Najpierw rasizm. Nagranie ostatnich chwil pana Floyda nie pozostawia wątpliwości, że to morderstwo, które wpisuje się w długą sekwencję brutalności policji wobec Afroamerykanów. Ale mimo to, choć po dwóch dniach Derek Chauvin został zatrzymany i oskarżony o zabójstwo trzeciego stopnia, trzej policjanci, którzy byli świadkami tej sceny, tydzień po tragedii wciąż są na wolności. Afroamerykanie, ale i Amerykanie w ogóle, domagają się więc po prostu sprawiedliwości.
Czemu jej nie dostają?
Przez kilka dekad doszło do, powiedziałbym, militaryzacji policji w USA. Zaczęła przejmować metody działania z Iraku, Afganistanu. Stała się niemal nietykalną formacją. Ale widać pierwsze zmiany. Szef policji w Minneapolis ukląkł w miejscu zabójstwa pana Floyda, przeprosił, zadzwonił do jego rodziny, uznał policjantów towarzyszących Chauvinowi za współwinnych zabójstwa. To nowość, bo do tej pory dowódcy policji zawsze bronili podwładnych.
To dlaczego nie ma wobec tej trójki aktu oskarżenia?