Poprawiająca się sytuacja na rynku i spadające bezrobocie to ogromna szansa na dobrą pracę dla tysięcy Polaków. Ale medal ma dwie strony – najlepsze oferty są tam, gdzie brakuje rąk do pracy. I trzeba dojeżdżać.
– U nas większość pracowników jest dowożona przez firmę. Autokary z ludźmi przyjeżdżają z Siedlec, Radomia, Warki i Garwolina – mówi pracownica zakładu produkcyjnego w podwarszawskim Piasecznie. – To dobre rozwiązanie, bo nie muszę wykładać na dojazd z własnej kieszeni – dodaje.
Ona zarabia na rękę ok. 2 tys. zł. Jak mówi, na pracę w odległej miejscowości, jeśli tylko jest jak dojechać, decyduje się coraz więcej jej znajomych.
Autobusem pod same drzwi
– Pracodawcy wiedzą, że aby pracownicy przyjęli ofertę zatrudnienia, muszą dać im coś ekstra. Dziś często jest to zapewnienie transportu albo przynajmniej dopłata do biletu na pociąg. Kiedyś był to bonus oferowany przeważnie osobom zajmującym najwyższe stanowiska. Dziś mogą liczyć na to także ci niższego szczebla – mówi prof. Jacek Męcina, ekspert rynku pracy z Uniwersytetu Warszawskiego.
Z opublikowanych w ubiegłym roku danych GUS wynika, że do pracy poza swoją gminę jeździ ponad 3 mln ludzi. To niemal co trzecia zatrudniona osoba.