Reklama
Rozwiń

Dyktator knebluje usta Białorusinom

– Niech reżim uwolni ludzi, by uratować siebie – mówi Natalia Pinczuk, małżonka Alesia Bialackiego, więzionego laureata Pokojowej Nagrody Nobla.

Publikacja: 27.03.2023 03:00

Dyktator knebluje usta Białorusinom

Foto: AFP

Jak się czuje żona noblisty i zarazem więźnia politycznego?

To ciężka próba, nikomu tego nie życzę. W takiej sytuacji znajduje się mnóstwo białoruskich kobiet i mężczyzn. Wielu walczyło o wolność i swoje prawa, wielu trafiło za kraty. Niełatwo jest również zwykłym Białorusinom, który znajdują się wewnątrz kraju, po tamtej stronie granicy.

Czytaj więcej

Laureat pokojowego Nobla Aleś Bialacki skazany na 10 lat więzienia

Tak prestiżowa nagroda przyniosła ulgę czy bardziej obciążyła?

Osobiście mam w związku z tym znacznie więcej obowiązków. Nagroda dała możliwość nagłośnienia tematu Białorusi, dzięki niej możemy opowiedzieć o męstwie tych wielu Białorusinów znajdujących się za kratami. To, czym się obecnie zajmuję, reprezentując męża, jest sprawą odpowiedzialną i niełatwą. Nagroda nie ulżyła jednak sytuacji Alesia w więzieniu, lecz odwrotnie. Był sądzony w kajdankach wraz ze swoimi przyjaciółmi. Czegoś takiego wcześniej nie było. Tak Mińsk zareagował na tę nagrodę, lekceważąc ją i demonstrując władzę.

Historia pamiętała dotychczas tylko dwa przypadki więzionych noblistów: Carl von Ossietzky w hitlerowskich Niemczech oraz Liu Xiaobo w komunistycznych Chinach. Czym jest łukaszenkowska Białoruś?

To system totalitarny. Czytając niegdyś George’a Orwella myśleliśmy, że to coś nieprawdopodobnego. Dzisiaj to obserwujemy na Białorusi. Niestety, totalitaryzm na świecie nie jest czymś nowym, ale najgorsze jest to, że ciągle się odradza. Człowiek jeszcze nie wymyślił patentu na to, by zapobiegać totalitaryzmom, dyktaturom. Dlatego jest tak ważne, by społeczeństwa analizowały swoją historie, wyciągały właściwe wnioski, by nie powtarzały błędów.

Ma pani kontakt z mężem?

Alesia odwiedzają adwokaci, ale i z tym na Białorusi jest ciężko. Jednego prawnika już wsadzono za kraty, odebrano też prawo wykonywania zawodu. Ciężko znaleźć dzisiaj prawnika dla więźniów politycznych. Korespondujemy ze sobą, moje listy nie zawsze, ale docierają. Żadne listy od ludzi z zewnątrz nie są przepuszczane. Odkąd został aresztowany mieliśmy tylko jedno spotkanie, trwało godzinę. W ciągu tej godziny mieliśmy możliwość spojrzeć na siebie i powiedzieć to, o czym nie rozmawialiśmy przez półtora roku.

3 marca pani męża skazano na dziesięć lat łagrów. Za co?

Władze chciały zrobić z niego przestępcę, oskarżali m.in. o przemyt. Nic mu nie udowodnili. Świadkowie, których zaangażowali, składali wykluczające się nawzajem zeznania. Aleś po raz kolejny został skazany za swoją działalność na rzecz obrony praw człowieka. Za to, że zawsze mówi prawdę, gorzką dla reżimu Łukaszenki. Władze w Mińsku pozbawiają wolności każdego, kto potrafi głośno mówić i stawać w obronie innych ludzi. Dlatego Alesia i jego współpracowników wsadzono za kraty. Dyktator knebluje usta Białorusinom i wiesza kłódki na drzwiach ich domów. Proces sądowy Alesia był sygnałem reżimu dla innych – kto odważy się mówić, może stracić wolność, być może do końca życia.

Centrum Obrony Praw Człowieka Wiosna, na którego czele stoi Aleś Bialacki, zawsze działało w podziemiu. Czy dzisiaj, po ponad dwóch latach bezprecedensowych represji jest możliwe prowadzenie jakiejkolwiek działalności wewnątrz kraju?

Wewnątrz Białorusi wszystkie niezależne organizacje pozarządowe zostały zlikwidowane, nie pozostała żadna. Jeżeli trzy osoby razem spotkają się na ulicy, już mogą ściągnąć uwagę służb. Reżim jest mocno wystraszony, represje nie ustają. Władze boją się własnego narodu. Większość działaczy Wiosny wyjechała za granicę i kontynuują prace z zewnątrz.

Pani męża zatrzymano w lipcu 2021 roku. Większość liderów opozycji demokratycznej i najaktywniejszych działaczy trafiła za kraty lub uciekła za granicę jeszcze jesienią 2020 roku. Dlaczego Aleś Bialacki nie wyjechał z Białorusi w warunkach bezprecedensowych represji?

Nie wyjechał, bo uważał, że prawda jest po jego stronie i nie musi przed nikim uciekać. Przed tym aresztowano już wielu członków Wiosny. Rozmawialiśmy o wyjeździe i Aleś powiedział, że nie wyobraża sobie tego, że będzie na wolności w czasie, gdy jego przyjaciele będą siedzieć za kratami. Poczuwał się do odpowiedzialności za los swoich współpracowników i zdawał sobie sprawę z tego, że zostanie aresztowany. Byliśmy tego świadomi i nie liczyliśmy, że może być lepiej. Wszystko już wskazywało na to, że sytuacja w kraju będzie się pogarszać.

Czy dopuszcza pani myśl, że Aleś będzie musiał spędzić dziesięć lat w więzieniu?

Dopuszczam taką myśl, niestety. Staram się nie robić sobie zbyt dużych nadziei. Znam kobiety, które czekały na swoich mężów dziesięć lat. Żyły nadzieją, ale czas leciał. Wszystko jest możliwe. Najgorsze jest to, że w warunkach panujących w białoruskich więzieniach trudno przeżyć tyle lat. Znęcają się, torturują. Nie chcę o tym myśleć.

Sędzia Maryna Zapasnik, która skazała pani męża, zaczęła wydawać polityczne wyroki jeszcze w 2011 roku. Wówczas miała zaledwie 30 lat. Czy to oznacza, że część młodego pokolenia, które nie pamięta ZSRR, od lat pracuje dla reżimu i wiąże z nim swoją przyszłość?

Młodzi pokazali, że pragnęli wolności,wychodząc na ulice w 2020 roku. Oczywiste jest jednak, że reżim ma poparcie nie tylko wśród starszego pokolenia, ale także wśród młodych. Widocznie są wielkimi optymistami i uważają, że dyktatura będzie trwała długo. Budują więc swoją karierę, nie zważając na swoje czyny i czują się bezkarni. A prędzej czy później każdy jest rozliczany ze swoich czynów. Nic nie trwa wiecznie.

USA i UE wprowadziły wobec reżimu w Mińsku sankcje. Tymczasem za kratami jest już co najmniej 1466 więźniów politycznych, a niektórzy z nich siedzą już od ponad 1000 dni. Presja Zachodu nie działa?

Nie umiem odpowiedzieć, to prerogatywa odpowiednich zachodnich organów władzy, które zajmują się tym tematem.

Ma pani jakieś przesłanie dla reżimu Aleksandra Łukaszenki?

Nigdy nie zastanawiałam się nad czymś takim, a pewnie warto byłoby. Przyzwyczaiłam się, że jego reżim z nikim nie szuka dialogu. W swoim ostatnim słowie w sądzie Aleś powiedział, że trzeba szukać porozumienia, bo jesteśmy jednym społeczeństwem. Wszyscy będziemy musieli żyć w jednym kraju. Niech reżim zastanowi się nad tym, jak zatrzymać represje i uwolnić niewinnych ludzi. To pozwoliłoby im uratować siebie, a może i historia będzie inaczej ich interpretowała. Powiem szczerze, trudno mi o tym mówić, bo nie wierzę w to, że reżim jest zdolny do rozmów. Chciałabym, by osoby, które dokonują represji i niewinnych ludzi pozbawiają wolności, zastanowiły się nad swoim życiem, pomyślały o swoich dzieciach. Nigdy nie wiadomo, kogo rozjedzie walec represji. Mogą dotknąć każdego. Przypomnijmy czasy stalinowskie. Historia potrafi zataczać koło.

Społeczeństwo
Tradycje bożonarodzeniowe. Gwiazdy, wiedźmy i fast food
Społeczeństwo
Święty Mikołaj jest już w drodze. Gdzie można śledzić jego trasę?
Społeczeństwo
Kapitan Ameryka i zastępca szeryfa. Czym zakończyło się spotkanie na autostradzie?
Społeczeństwo
Ponad setka dzieci uratowana z żydowskiej sekty. Oskarżenia o przemoc i gwałty
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Społeczeństwo
Niemcy: Ostatnie Pokolenie zmienia nazwę. „Blokady na drogach nie są już naszym celem”
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku