W ciągu ostatnich trzech tygodni ponad milion osób wyszło na ulice Hongkongu, by zademonstrować swój gniew i sprzeciw wobec działań Carrie Lam, wspieranej przez Pekin szefowej administracji Hongkongu. Mieszkańcy cieszącego się autonomią regionu sprzeciwiają się zawieszonym obecnie przepisom o ekstradycji, które - gdyby weszły w życie - umożliwiałyby sądzenie mieszkańców Hongkongu przed sądami poza autonomią, kontrolowanymi przez komunistyczne władze Chin.
Około 100 funkcjonariuszy stało za szklaną ścianą lokalnego parlamentu. Protestujący próbowali sforsować ścianę używając metalowego wózka. Funkcjonariusze na szybie nakleili czerwony plakat, na którym pojawiło się ostrzeżenie. Policja zapowiedziała, że może użyć siły.
- W ciągu ostatnich kilku lat ludzie stali się coraz bardziej aktywni, ponieważ odkryli, że pokojowy sposób nie działa - powiedział 24-letni Chen.
Tysiące osób zaczęło gromadzić się w parku Wiktorii, gdzie rozpocznie się coroczna manifestacja. W tym roku organizatorzy spodziewają się większej niż zazwyczaj frekwencji.