Raczej nie zaryzykuje przerwy na urzędzie prezydenta. Uzna stanowisko, które w obecności koalicjantów Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina przedstawił w środę prezes PiS Jarosław Kaczyński, że ostatni termin na wybory to 28 czerwca. Dodał nieco tajemniczo, że jeżeli będą próby przeciwstawiania się temu, strona rządowa wykorzysta wszystkie państwowe środki, żeby prawo zostało wykonane, a wybory przeprowadzone.
Strona rządowa nie ma wątpliwości, że podobnie jak przy pierwszej ustawie o korespondencyjnym głosowaniu, opozycja mająca w Senacie większość spowalnia prace (marszałek Grodzki mówi, że rzetelnie bada ustawę), choć zapowiadano, że tym razem nie wykorzysta wszystkich 30 dni, które kończą się 12 czerwca. Ale nawet jeśli Senat odeśle ustawę kilka dni wcześniej, np. 3 czerwca, a Sejm ją przeforsuje, to do 28 czerwca zostanie 25 dni z 60, jakie marszałek Witek ma na zorganizowanie tych „awaryjnych" wyborów.