Sytuacja w Szpitalu Wolskim jest dramatyczna. Chorzy leżą na łóżkach polowych, narzekają na hałas i ciasnotę na korytarzu. – Nie da się spać, bo cały czas ktoś chodzi – opowiada nam jedna z pacjentek.? Inna dodaje, że na korytarzu nie ma żadnej intymności. – Warunki są straszne, jak na jakimś obozie przetrwania – dodaje.
Wczoraj dyrektor Szpitala Wolskiego Marek Balicki otrzymał e-mail od rodziny jednej z pacjentek. Była ona oburzona tym, że starsza pani musiała w sobotę przez dobę czekać na przyjęcie na oddział internistyczny. – Mamy 105 stałych miejsc na internach i 20 dostawionych łóżek, z czego połowa to polówki, ale to wciąż jest za mało – przyznaje dyr. Balicki.
Podobną sytuację mamy w Szpitalu Bielańskim. – Interna obłożona jest u nas w 120 procentach, a to nie jest zdrowa sytuacja ani dla pacjentów, ani dla personelu – opowiada Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektorka lecznicy. – Poza tym na internie, gdzie leczy jest wiele osób starszych, personel ma często kontakt ze śmiercią, co jest bardzo obciążające psychicznie – dodaje Gałczyńska-Zych.
Zamiast leczyć, szukają wolnych łóżek
Skąd taki problem ze szpitalnymi łóżkami? Sami dyrektorzy przyznają, że część szpitali ma wolne miejsca, ale nie przyjmuje pacjentów, bo NFZ bardzo mało płaci za łóżka na internie. Teraz nie będą mieli wyjścia i będą musieli zapewnić opiekę chorym. – Pacjent będzie teraz zawożony do szpitala najbliżej miejsca zdarzenia, a nie wożony do swojego rejonu, bo i takie sytuacje się zdarzały –opowiada Marek Borowski, pełnomocnik wojewody ds. ratownictwa medycznego.?Wczoraj ustalono to na spotkaniu z dyrektorami lecznic, w których jest interna.
Poza tym informacje o wolnych miejscach będą mieli koordynatorzy medyczni, wojewódzki i miejski, i to oni będą przekazywać je szpitalom. – Nieraz zdarzało się, że lekarz dyżurny zamiast zajmować się pacjentami, wydzwaniał do innych szpitali, by dowiadywać się o wolne miejsca – opowiada dyr. Balicki.