Kiedy projekt rozporządzenia ujrzał światło dziennie, sędzia Włodzimierz Wróbel z Izby Karnej SN alarmował, że proponowane przez prezydenta zmiany znacząco wzmocnią pozycję znajdujących się z SN tzw. neosędziów, czyli nominatów nowej Krajowej Rady Sądownictwa, której legalność jest podważana.
Chodzi o zmianę liczby sędziów wymaganych „do podjęcia uchwały pełnego składu Sądu Najwyższego lub składu połączonych izb”. Obecnie konieczny jest udział 2/3 wszystkich sędziów, a po zmianie wystarczy 1/2.
Prof. Włodzimierz Wróbel zawrócił uwagę, że prezydencki projekt „ma umożliwić osobom wadliwie powołanym do Sądu Najwyższego na stanowiska sędziowskie zmianę uchwały trzech połączonych izb Sądu Najwyższego z 2020 r., która znacznie utrudniła przejęcie przez polityków pełnej władzy nad Sądem Najwyższym i sądami powszechnymi”.
Ta uchwała została wydana 23 stycznia 2020 r. przez trzy izby SN: Karną, Cywilną oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego. Wynika z niej, że jeśli w składzie SN zasiada osoba powołana na sędziego SN na wniosek nowej Krajowej Rady Sądownictwa, skład jest nieprawidłowo obsadzony.
– Mając na względzie, że dzisiaj w SN nieco ponad połowa osób została powołana na stanowisko sędziego w wadliwych procedurach (stąd manipulowanie przez polityków liczbą sędziów w SN), osiągnięcie owych 2/3 nie jest możliwe, bo pozostali sędziowie SN w większości odmawiają orzekania w składach mieszanych – wskazywał prof. Wróbel. Po zmianach do wydania takiej uchwały ma już wystarczyć obecność tylko połowy sędziów. Wystarczą więc sami wadliwie powołani, żeby wydać we własnej sprawie orzeczenie, które miałoby potwierdzić, że są sędziami SN.