Zwierzę namalowane przez artystę średniego pokolenia (lat 39) tonie w roślinności. Jednak proporcje się odwróciły. Na płótnach Milanowskiego kwietne firmy wybujały ponad normę, do rozmiarów słonia, pobratymiec Kinga skurczył się do wielkości damskiej torebki.
[wyimek] [link=http://blog.rp.pl/zkulturanaty/2010/09/03/z-kultura-na-ty/]Z Kulturą na Ty! - poleć swoje wydarzenie kulturalne[/link][/wyimek]
Monumentalne kwiaty wypełniają kompozycje od krańca do krańca, malowane z werwą szerokim pędzlem. Są drapieżne, dynamiczne. To raczej znak kwiatów; mazańce, kwiaty udające; koślawe esy-floresy o czterech płatkach. Tak maluje dziecko…
Większość kwiatów jest ciemna. Dopiero spod nich wyziera pomarańczowożółta poświata. Podobny efekt powstaje, gdy spogląda się na coś lub kogoś pod słońce. W rezultacie tego zabiegu nawet smoliście czarne płatki zdają się emanować ciepłem, energią, światłem.
Florystyczne wariacje niosą też skojarzenie ze słynną serią „Flowers” Andy’ego Warhola. Przed laty, kiedy powstawała, wywołała szok. Jak można proponować coś tak pustego znaczeniowo i banalnego w formie i powielać w różnych kolorystycznych wersjach? Jednak krytyka nie przeszkodziła Warholowskim kwiatom w odniesieniu sukcesu. Okazały się jednym z najbardziej znanych motywów w dorobku Andy’ego.