W chwili wielkiego kataklizmu okazuje się, że prawo ma luki, niedomówienia i konieczne jest wtedy – zapisane zresztą w konstytucji – współdziałanie władz i odwoływanie się do ich demokratycznego mandatu.
Trzy miesiące temu napisałem, że odsuwanie wyborów, a takie były w 2020 r. kontrpropozycje, tym bardziej bez gwarancji, kiedy się one odbędą, powinno być ostatnią rzeczą, jaką władze mogą proponować obywatelom, niezależnie od prawnych, organizacyjnych czy finansowych zastrzeżeń, które zawsze się znajdą.
Czytaj więcej
Przepisy antycovidowe w zakresie, w jakim dopuszczały przygotowania do wyborów w czasie epidemii są konstytucyjne - orzekł we wtorek Trybunał Konstytucyjny.
Nie lekceważę wydatku 70 mln zł na druk kart do głosowania kopertowego, ale sytuacja była wtedy arcyskomplikowana: opozycyjny Senat nie pomagał, na procedowanie ustawy o wyborach kopertowych przeznaczyły aż 28 z 30 dni, a rząd nie chciał ryzykować ogłoszenia stanu wyjątkowego, by odroczyć wybory, aby nie stwarzać niebezpiecznego precedensu dla naszej demokracji. Taka decyzja byłaby zresztą moim zdaniem nadużyciem stanu wyjątkowego, gdyż ustanawia się go, gdy sytuacja w państwie tego wymaga (a przecież daliśmy sobie radę bez niego), a odroczenie wyborów jest konsekwencją stanu wyjątkowego, a nie odwrotnie.
Teraz Trybunał stwierdził, że uchwalając w marcu 2020 r. przepisy antycovidowe, parlament obarczył premiera szeroką odpowiedzialnością za funkcjonowanie państwa w czasie epidemii, wyposażając go w prawo inicjowania tzw. wiążących poleceń, kiedy wiadomo było, że konieczne będzie zorganizowanie wyborów prezydenckich w nadzwyczajnych warunkach. Premier mógł w tej sytuacji uważać, że zakres tych jego kompetencji obejmuje organizację wyborów. Takie rozumienie tych przepisów nie jest sprzeczne z konstytucją, wręcz wspiera realizację norm konstytucyjnych,w szczególności zapisanej w jej preambule zasady współdziałania władz – wskazał TK.