Żarty się skończyły: z przytupem weszliśmy w kampanię prezydencką. To czas szybkich reakcji, dyktatury sondaży i zwartych szeregów. Każda wyrwa w wizerunku musi być natychmiast zalepiana. Jeśli padnie ktoś w pierwszym szeregu, natychmiast musi pojawić się zastępca, jeśli upadnie sztandar – ktoś inny musi go od razu podnieść. Taki upadek zdarzył się właśnie jednej z frontmenek PiS, Joannie Lichockiej, w związku ze słynnym już gestem „pocierania oka". I co teraz? Szeregi natychmiast się zwarły, a propaganda PiS zaczęła wmawiać wszystkim, że białe jest czarne. Posłanka zniknęła za wzmocnionymi liniami obrony.