Na rosyjskich gubernatorów padł blady strach. Podobno Kreml wysłał w teren rewizorów i tworzy czarną listę najgorszych włodarzy.
U Mikołaja Gogola fałszywy carski urzędnik Chlestiakow (rewizor) zasiał strach na ruskiej prowincji, doprowadzając wszechwładnego tam Horodniczego do osunięcia się na klęczki, byle tylko zachować posadę. Ta satyra na straszliwą, carską machinę biurokratyczną, która upadła, pozbawia ludzi godności, indywidualności i uczciwości, powstała 173 lata temu, ale wydaje się aktualna także we współczesnej Rosji.
Oto „Niezawisimaja Gazieta” napisała, powołując się na anonimowe źródła rządowe, że minister rozwoju regionalnego dostał od prezydium rządu polecenie znalezienia czterech najgorzej radzących sobie z kryzysem gubernatorów. Do jesieni mają oni być zwolnieni, by przykład podziałał mobilizująco na pozostałych 79 włodarzy.
I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo gazety piszą różne rzeczy, gdyby nie błyskawiczna reakcja Kremla. W środę minister rozwoju regionalnego zwołał specjalną konferencję prasową, by zaprzeczyć tworzeniu czarnej listy. Ale... – We wrześniu przedstawimy premierowi Putinowi i prezydentowi Miedwiediewowi raport o efektywności pracy władzy wykonawczej w poszczególnych regionach. Nie myślę jednak, by stał się on podstawą do zmian kadrowych – uspokajał minister Wiktor Basargin.
Gubernatorzy uspokojeni wcale nie są. Regionalne władze nie radzą sobie z kryzysem, nie poprawiają budżetów, nie mają pomysłów na ożywienie gospodarki. Stają fabryki, rośnie bezrobocie, w urzędach brakuje pieniędzy na wypłaty zasiłków. W ciągu pół roku zadłużenie regionalnych administracji wzrosło o ponad połowę. W połowie regionów nie będzie w tym roku żadnych inwestycji.