Piątkowy nieformalny szczyt przywódców UE w Budapeszcie powinien był być wydarzeniem przełomowym. Kilkadziesiąt godzin wcześniej świat dowiedział się, że Donald Trump wróci do Białego Domu. Jego niebezpieczne zapowiedzi z kampanii wyborczej, w tym te o zakończeniu (przypuszczalnie na putinowskich warunkach) wojny na Ukrainie w ciągu 24 godzin i wycofaniu się z wypełnienia natowskich gwarancji bezpieczeństwa dla sojuszników z NATO postawiły kraje Wspólnoty przed egzystencjalnym zagrożeniem.
Poza rytualnymi apelami o większą jedność czy wykucie europejskiej polityki obronnej, nic nad Dunajem się jednak nie wydarzyło. Trzeba było mocno się naszukać, aby w ogóle znaleźć w mediach jakieś doniesienia ze szczytu, którego gospodarzem - ironią losu i dyplomatycznego kalendarza - był bliski Kremlowi Viktor Orbán.
Czytaj więcej
Kamala Harris nie powiększy swego dorobku w Kolegium Elektorskim. Według prognozy Edison Research, Donald Trump wygrał także w Arizonie, co oznacza, że w wyborach na prezydenta USA zwyciężył we wszystkich siedmiu kluczowych stanach wahających się (swing states).
Donald Trump wygrał wybory w USA. Co na to przywódcy państw UE?
Bo też nie ma komu przewodzić Unii. Dzień przed zjazdem w Budapeszcie gruchnęła wiadomość o rozpadzie rządu koalicyjnego w Berlinie z powodu sporów o przyszłoroczny budżet. Budżetu nie jest jednak też w stanie uchwalić mniejszościowy rząd we Francji, który w każdej chwili może zostać obalony przez Marine Le Pen. We włoskiej koalicji rządowej, na której czele stoi Giorgia Meloni, dwa ugrupowania (Liga i Forza Italia) zdradzają prorosyjskie postawy. A gabinet Pedro Sancheza w Hiszpanii, którego przetrwanie zależy od katalońskich nacjonalistów, znów zatrząsł się w posadach z powodu opóźnień w ratowaniu ofiar powodzi w regionie Walencji. Także Donald Tusk nie odważy się na poważniejsze inicjatywy na forum europejskim, przynajmniej do wyborów prezydenckich i wygranej kandydata PO.
Sygnałem, że Europa nie zamierza koordynować swojego stanowiska wobec Trumpa, jest próba jak najszybszego spotkania się z prezydentem-elektem Andrzeja Dudy i Viktora Orbána. Z pewnością wkrótce znajdą oni naśladowców.