W dwa dni prezydent i premier zrobili wiele, by zmarnować półtoraroczny wysiłek społeczeństwa i państwa, który po agresji Rosji na Ukrainę dał nam na świecie pozycję moralnej potęgi.
Dlaczego rosyjska propaganda podchwyciła słowa Mateusza Morawieckiego i Andrzeja Dudy
„Polska wstrzymuje pomoc wojskową dla Ukrainy” – takie nagłówki jak błyskawica rozeszły się po światowych portalach internetowych, które zrelacjonowały wywiad Mateusza Morawieckiego dla Polsat News. – Nie przekazujemy już żadnego uzbrojenia, bo my sami się teraz zbroimy w najbardziej nowoczesną broń – mówił szef rządu. I choć zapewniał, że Polska utrzymuje lotnisko w Rzeszowie jako główny punkt przerzutu pomocy militarnej USA i NATO, jego słowa odebrano jako koniec imponującego dotąd polskiego wsparcia dla Ukrainy. Koniec będący następstwem sporu o zboże i inne produkty rolne.
Czytaj więcej
W świat poszło przesłanie, że Polska nie będzie więcej wysyłać broni Ukrainie. To potężny argument dla zwolenników porozumienia z Putinem na Zachodzie.
Wypowiedź Morawieckiego podchwyciła rosyjska propaganda. Podobnie jak wcześniejsze słowa Andrzeja Dudy. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa napisała, że nigdy tak nie zgadzała się z polskim prezydentem jak wtedy, gdy porównywał Ukrainę do tonącego człowieka. Istotnie, Duda powiedział w wywiadzie, że w konflikcie o zboże Ukraina zachowuje się jak tonący, a człowiek w takiej sytuacji może być niebezpieczny i wciągnąć innych w głębinę.
Prezydent i premier mogą narzekać, że wypowiedzi wyrwano z kontekstu. Nie zmienia to jednak faktu, że padły z ich ust słowa, które są szkodliwe. A padły dlatego, że trwa kampania wyborcza i przedstawiciele obozu władzy myślą głównie o tym, jak odebrać głosy Konfederacji, jak zyskać jeszcze parę punktów, rozniecając niechęć do Ukraińców i Ukrainy, nie zaś o tym, co leży w długofalowym interesie Polski. A jest nim to, by Ukraina nie przegrała tej wojny, by nie utonęła. A także, by nie dać Moskwie satysfakcji ze sporu między Warszawą i Kijowem.