Migracja istnieje od zarania ludzkości. Wystarczy przeczytać Ewangelię. Nowy Testament daje dokładną wskazówkę moralną jak traktować migrantów i dziw, że politycy, którzy deklarują obronę wartości chrześcijańskich, wytyczne Ewangelii ignorują.
W płaszczyźnie praktycznej współcześni politycy są jeszcze bardziej żałośni niż w płaszczyźnie etycznej. Wychodzą bowiem z przekonania, że migrację można rozwiązać na granicy. Jedni chcą muru u nas, a inni chcą, by ten mur był w Turcji czy Libii, za nasze pieniądze oczywiście. To prawda, że nieludzkie traktowanie uchodźców w Libii jest mniej widoczne niż na granicy z Białorusią. Problem w tym, że na dłuższą metę obie opcje problemów migracji nie rozwiązują, nie mówiąc już o kacu moralnym.
Skuteczna polityka migracyjna musi mieć aspekt prewencyjny oraz alternatywne sposoby leczenia. W przeciwnym razie rząd postępuje jak dentysta, który tylko wyrywa zęby. Prewencja w sprawach migracji polega na łagodzeniu czynników, które ją powodują. Największym impulsem do migracji jest wojna i niestety nasza polityka zagraniczna daleko od granic Polski jest symboliczna. Oczywiście Ukraina jest priorytetem strategicznym, lecz nie można łagodzić presji migracyjnej z Południa bez poważnego zaangażowania w Libii, Sudanie czy Syrii.
Czytaj więcej
Kais Saied prowadzi Tunezję w kierunku dyktatury i głębokiego kryzysu. Ku oburzeniu opozycji dost...
Kolejnym impulsem do migracji jest bieda. Polska z dumą reklamuje swój wzrost gospodarczy, lecz skala pomocy krajom biednym jest mało imponująca. Nasze inwestycje gospodarcze w biednych regionach świata też są skromne. Nie mówiąc już o naszej obstrukcyjnej polityce klimatycznej, choć coraz więcej ludzi migruje, bo nie ma wody lub czym oddychać. Zamiast rozmawiać o kwotach, zasiekach i murach, skupmy się na biedzie, wojnach i zmianach klimatycznych, które są źródłem migracji.