Co biedny politolog patrzący na mundial może powiedzieć swoim czytelnikom? Jeśli są nimi Polki i Polacy, to rzecz raczej banalną – że prawica po raz kolejny pokazała swą dzikość, nacjonalizm, a nawet rasizm. Euforia wynikająca z wyeliminowania reprezentacji Niemiec, nacjonalistyczne pohukiwania czy nawet ocierający się o rasizm wpis wiceministra sprawiedliwości o wyglądzie jednego z kibiców niemieckich (rzeczywiście – śniady fan nie przypominał typowego Bawarczyka) – wszystko to może dopełnić obrazu polskiej prawicy jako formacji coraz bardziej pogrążającej się w paranojach i fobiach jej liderów.
Ale mundial to także okazja do refleksji nieco szerszej, wychodzącej poza nasze polskie podwórko, bo fantastycznie pokazuje, jak w praktyce stwarza się narody. Przypomnijmy bowiem prostą, choć rzadko zauważaną prawdę, że to państwa tworzą narody, a nie na odwrót (można dosłownie na palcach jednej ręki wskazać te narody, które powstały bez świadomej działalności państw – Żydzi, Kudowie, Słowacy, Palestyńczycy…).
Czytaj więcej
Policja w Belgii użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego, by rozpędzić tłum podczas zamieszek, do których doszło w stolicy kraju po meczu mistrzostw świata w Katarze, w którym Belgia przegrała z Marokiem 0:2.
Banalny nacjonalizm
Sport jest jednym z najlepszych narzędzi do budowania narodów – zauważają to prawie wszyscy teoretycy, z E. Gellnerem, B. Andersonem czy E. Hobsbawmem na czele. Choć najdokładniej opisał ten mechanizm M. Billig, włączając go do fenomenu nazwanego przez siebie „banalnym nacjonalizmem” – banalnym, bo codziennym, prawie niezauważanym, tak oczywistym, że niewidocznym.
Przypatrzmy się mundialowi – co widzimy? Eksplozję nacjonalizmów! Mecze zaczynają się odegraniem hymnów, wciągnięciem na maszty flag, przedstawieniem zawodników, z których każdy ma na klatce piersiowej godło. Piłkarze zazwyczaj grają w strojach nawiązujących do barw flagi narodowej, a na trybunach zasiadają premierzy i prezydenci poszczególnych krajów. W ten „banalny” właśnie sposób habituuje się postawy patriotyczne i nacjonalistyczne i czyni się z nich wybór nieomal naturalny i oczywisty.