Roman Kuźniar: Zbrojna neutralność Ukrainy

Wprawdzie nadal trwa wojna, w której Rosjanie dokonują kolejnych zbrodni i zniszczeń, lecz równocześnie toczą się rozmowy zmierzające do jej zakończenia i pokojowej regulacji konfliktu. A z doświadczenia tej wojny, a zwłaszcza z doświadczenia polityki Rosji, a wcześniej Związku Sowieckiego, wynika, że centralnym punktem tego porozumienia musi być zbrojna neutralność Ukrainy.

Publikacja: 04.04.2022 15:26

Ukraiński żołnierz

Ukraiński żołnierz

Foto: AFP

Tak zbrojna, aby Rosji nigdy już nie przyszło do głowy, aby ją „wyzwalać”. Należy założyć, że Krym i część Donbasu, niezależnie od ich statusu, trwale pozostaną przy Rosji. Już jakiś czas temu sugerowałem na łamach "Rzeczpospolitej", aby Ukraina w tej sprawie wzięła przykład z podejścia Charlesa de Gaulle’a do wojny w Algierii. Ale agresor za cenę pokoju nie może dostać wszystkiego tego, co ogłaszał w pierwszym dniu wojny.

Czytaj więcej

Roman Kuźniar: Warunki Zachodu dla Moskwy

Nagłośnione i często komentowane gwarancje ze strony pięciu wielkich mocarstw oraz kilku innych państw nie wystarczą. Mogą być politycznym parasolem, ale - nie łudźmy się - bez większej faktycznej wartości. Nie będą one przecież opatrzone żadnym materialnym mechanizmem w rodzaju zintegrowanej struktury wojskowej NATO. A do tego zaangażowanie w nie Rosji i Chin jest drogą do ich paraliżu. Rosja słynie z pogardy dla prawa. Wszelkiego prawa. A więc takie gwarancje będzie głównie sabotować. Zaś w Pekin w swej obsesyjnej niechęci do Zachodu, będzie stał po stronie Rosji.

Zbrojna neutralność jest zupełnie czymś innym - stanowi faktyczną tarczę przeciwko potencjalnemu wrogowi, a Rosja pozostanie wrogiem Ukrainy na wiele, wiele lat. Zatem w porozumieniu musi się znaleźć, jako główny, taki właśnie zapis. Nie wolno dać go Rosji zablokować czy rozwodnić. Musi być jednoznaczny, aby nie pozostawiał Moskwie żadnego marginesu na interpretacje dyktowane złą wiarą i wolą. Skuteczność zbrojnej neutralności Ukrainy powinny - w pierwszy rzędzie - zapewnić te same mocarstwa, które nie wywiązały się ze swoich zobowiązań wynikających z Memorandum Budapeszteńskiego z 1994 roku, a zatem USA, Wielka Brytania i Francja (dwa pierwsze przynajmniej mocno obecnie wspierają militarnie Ukrainę). Dołączyć do tego powinny Niemcy, na których spoczywa moralna odpowiedzialność za nieszczęsną politykę appeasementu wobec Putina. To przede wszystkim te mocarstwa muszą dostarczyć Ukrainie odpowiedniego uzbrojenia i sprzętu oraz wszelkiego potrzebnego wsparcia technicznego. Oczywiście, wszyscy inni też mogą w tym wziąć udział. Nie może to także przekreślać możliwości innych powiązań Ukrainy z Zachodem w sferze bezpieczeństwa, poniżej członkostwa w NATO, bo z tego, jak wiemy, Kijów jest gotów zrezygnować. Ale rezygnacja z członkostwa z Sojuszu musi być powiązana z prawem do zbrojnej neutralności.

Rosja wojny toczy po bandycku

To, co dzisiaj widzimy - Bucza jak Srebrenica czy Mariupol jak Stalingrad - jest potężnym, bezdyskusyjnym argumentem na rzecz niezbywalnego prawa Ukrainy do bezpieczeństwa i obrony przed Rosją. Rosja taka jest - nazistowska jak obecnie, czy kiedyś komunistyczna - wojny toczy po bandycku. Pamiętam, gdy na początku 1995 roku na sesji Komisji Praw Człowieka ONZ wywołałem incydent, porównując Grozny do Stalingradu (pierwsza wojna czeczeńska), na Szucha interweniował wówczas rosyjski ambasador. Kilka dni temu ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce miał czelność twierdzić, że za zniszczenia Mariupola nie są odpowiedzialni rosyjscy bandyci w mundurach, lecz „ukraińscy naziści” czyli bohaterscy obrońcy ojczyzny przed barbarzyńskim najazdem. Ciekaw jestem czy ten russki wojennyj pasoł miał odwagę obejrzeć teraz zdjęcia z Buczy. Te zdjęcia potwierdzają, że wprawdzie agresji nie byłoby bez zbrodniarza wojennego Putina, ale zbrodnie popełniają Rosjanie, zaś znakomita większość narodu rosyjskiego to popiera.

Zachód nie zdoła poddać Rosji denazyfikacji. Nikt, ani Ukraina, ani Niemcy czy Holendrzy, nie zamierza zajmować Moskwy, obalać Putina, przeprowadzać oczyszczania Rosjan z putinizmu, czyli nowej wersji nazizmu. Nie wiemy czy i kiedy Rosjanie się z tego wyleczą. Dlatego niezbędne jest takie zbudowanie bezpieczeństwa i obronności Ukrainy, aby przyszły Putin czy Stalin wiedział, że każda próba zamachu na jej wolność i niepodległość, spotka się z natychmiastową i bolesną odpowiedzią. I to zanim dojdzie do kolejnej Buczy czy Mariupola.

Tak zbrojna, aby Rosji nigdy już nie przyszło do głowy, aby ją „wyzwalać”. Należy założyć, że Krym i część Donbasu, niezależnie od ich statusu, trwale pozostaną przy Rosji. Już jakiś czas temu sugerowałem na łamach "Rzeczpospolitej", aby Ukraina w tej sprawie wzięła przykład z podejścia Charlesa de Gaulle’a do wojny w Algierii. Ale agresor za cenę pokoju nie może dostać wszystkiego tego, co ogłaszał w pierwszym dniu wojny.

Pozostało 88% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki