Straciłem przez miłość do futbolu i wybory do sejmu PRL. Pod koniec lat 60. Hutnik Falenica miał rozegrać mecz o Puchar Polski z Orłem z ulicy Podskarbińskiej. Dwa dni później odbywały się wybory. Władza wtedy nie ufała społeczeństwu i na dzień przed wyborami zamykała sklepy oraz stoiska z alkoholem. Ludzie pili więc na zapas. Dzień meczu był ostatnim, w którym można się było napić legalnie. W sklepie monopolowym „ciotki Rybaczewskiej” (babci Mirka, mistrza olimpijskiego w siatkówce) nie można było wsadzić szpilki ani zapalić zapałki. Pod zieloną budką pana Stasia kłębił się tłum, nie po lody bynajmniej.