„Nie mogę powiedzieć, że przekazałem Amerykanom kompletne radzieckie plany wojenne, ale na pewno poważną ich częścią było strategiczne rozwinięcie sił zbrojnych Układu Warszawskiego do wojny, radziecki plan mobilizacyjny drugiego rzutu, który znajdował się za wschodnią granicą Polski. Znałem też radzieckie plany wojenne pierwszego rzutu, który stacjonował w Niemczech - jak zostaną użyte, w jakim ruszą kierunku.
Często Amerykanie chcieli wiedzieć, w jakim kierunku idą zmiany techniczne wprowadzane przez Sowietów. Na przykład: Sowieci zbudowali czołg z pancerzem trudnym do przebicia z przodu, ponieważ obliczali, że artylerii najłatwiej było uzyskać „strzał bezwzględny”, czyli trafienie wprost. Ale ponieważ taki czołg był ciężki z przodu i z boku, to od góry miał jedynie „skórkę”. I to była ta najważniejsza informacja potrzebna po to, żeby pojawił się NATO-wski samolot A10A służący do niszczenia czołgów z powietrza.
Arcypolski Jack Strong. Rozmowa ze Sławomirem Cenckiewiczem
Nie kupuję opowieści o tym, że Kukliński wstąpił do wojska, by podjąć się misji Wallenroda. To naiwne i niepoważne. Myślę, że do czasu powrotu z Wietnamu w 1968 roku był zatwardziałym komunistą, człowiekiem bez dylematów, a więc dość typowym oficerem LWP. Zmienił się później - mówi Sławomir Cenckiewicz, historyk.
Miałem dokładną charakterystykę rakiet S 200 Vega i przekazałem ją Amerykanom, łącznie z systemem sterowania. Przekazałem także radziecki system kodowania informacji - oczywiście znowu nie dokumentację produkcji maszyn kodujących, ale ich istotne szczegóły techniczne.
Jeśli chodzi o „Albatrosa”, czyli system trzech bunkrów dowodzenia zbudowanych w latach 70., to znałem ich dane techniczne: grubość betonowych murów, ich głębokość, sposób zawieszenia metalowego pomieszczenia dowództwa i w przybliżeniu lokalizację, z dokładnością do jednego kilometra. Napisałem 400-stronicowy raport o planowaniu zbrojeń przez Sowietów. W sumie przekazałem Amerykanom o wiele więcej niż 35 tysięcy stron dokumentów. Byłem dla nich instrumentem wczesnego ostrzegania, wcześniejszym od satelity. Mogłem powiedzieć im o sowieckiej gotowości do ataku. W tej sprawie byłem jednym z kluczowych źródeł.”
Naprawdę trzeba więcej? Jedyny Polak, który dostał medal za zasługi dla CIA otrzymał go, bo przekazał Amerykanom plany wprowadzenia stanu wojennego? Został z Polski ewakuowany przez CIA z żoną i dwoma synami, bo tak zdecydowało GRU, podejmując operację „Kukłowod”? (to teza pułkownika Jurija Ryliowa, byłego attaché wojskowego ZSRR w Warszawie, suflowana przez Roberta Walenciaka)?
A zamordowanie dwóch synów pułkownika w 1994 roku – jeden nie wrócił z rejsu jachtem po Zatoce Meksykańskiej, drugiego na campusie rozjechała ciężarówka – to też dowód jego pracy dla GRU? O tym zresztą autor „Gambitu Jaruzelskiego” nie wspomina, bo nie pasuje to do tezy, że na ucieczce pułkownika najbardziej zyskał generał Jaruzelski, ponieważ dzięki temu Amerykanie nie byli zaskoczeni wprowadzeniem stanu wojennego.
To fakt. Nie byli. A gdyby byli, to co – broniliby internowanych działaczy Solidarności, górników Wujka, stoczniowców Gdańska? No przecież nie, tak samo jak nie interweniowali w 1956 roku w Budapeszcie czy w 1968 roku w Pradze. Świat był podzielony, strefy wpływów określone, możliwe były jedynie sankcje ekonomiczne, które po 13 grudnia 1981 roku wprowadził prezydent Reagan, tak jak dziś są one zapowiadane w razie ataku Rosji na Ukrainę.
Jeśli zatem generał Jaruzelski rzeczywiście przeprowadził swój gambit, jak dowodzi tego Robert Walenciak, to chwała mu za to. Ale bez robienia z pułkownika Kuklińskiego ruskiego agenta, bo na to nie zasłużył.
Cytaty z Kuklińskiego za: „Zasługa dla Polski. Pułkownik Ryszard Kukliński opowiada swoją historię, Andrzej Krajewski opisuje jego sprawę.” Wydawnictwo Wrota, Warszawa 1999.