I równie stresujący jest fakt, że tępogłowi przy władzy każdym dniem swoich rządów jedynie pogłębiają ten stan dowodząc, że za nic mają dobro Polski i Polaków.
Aby nie zwariować, aby nie pękła nam "czacha" pod naporem przeróżnych decyzji dewiantów u władzy, proponuję: odwróćmy sytuację. Porzućmy nasze przekonanie, że wszystko to, czego doświadczamy, dzieje się w realnym świecie, i przyjmijmy takie założenie: sprawił los (na marginesie: jakże w sumie łaskawy, że nie urodziliśmy się w czasie zaborów, wojny, okupacji, stalinizmu itd.), że przyszło nam żyć w świecie kukiełek - jak w tytule. Rzec by można: jakże szczęśliwy wyciągnęliśmy los - ot, tyle. Niech tam sobie dokazują, podskakują za nasze bilety, niech kpią z siebie i z nas, niech kradną, szczują, mataczą, podglądają, okłamują. Niech udają, że rządzą nami i światem. W końcu, to tylko "Muppet Show".
Gdy kupczy się śmiercią, handluje nią, za wyborcze słupki, traktuje jak polityczną kartę, gdy kpi się ze śmierci, wtedy sprawa staje się nadzwyczaj poważna
I, choćby najlepiej reżyserowany, kiedyś nam – widzom - się znudzi. Gorzej, że naszym dzieciom (kto wie, czy nie wnukom?), przyjdzie spłacać przez lata, a może i dekady dług, jaki zaciągnęliśmy, by kupić bilety na ten kretyński występ.
Czytaj więcej
Choć już nieco przebrzmiały komentarze po incydencie z dziennikarzami wykonującymi swoje obowiązki, przypomnę - poza strefą stanu wyjątkowego Macieja Nabrdalika ("The New York Times", Macieja Moskwę (kolektyw Testigo) i Martina Diviska (European Pressphoto Agency), wracam do tematu, bo dziennikarze chcą dochodzić sprawiedliwości w sądzie.