Chowamy zmarłych jak za Gomułki

Rodziny skarżą się, że przestarzałe przepisy o pochówkach powodują u nich dodatkowy stres i ból

Publikacja: 22.03.2010 02:45

Polskie przepisy nie pozwalają na rozsypanie prochów po kremacji. Na zdjęciu kolumbarium na Powązkac

Polskie przepisy nie pozwalają na rozsypanie prochów po kremacji. Na zdjęciu kolumbarium na Powązkach w Warszawie

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

– To była trauma, której nikomu nie życzę – opowiada pani Maria z Rzeszowa (prosi o niepodawanie nawet prawdziwego imienia). Jej mąż zmarł w Chicago, gdzie pracował. Zwłoki znaleźli jego znajomi. Byli zaniepokojeni, że od kilku dni nie przychodzi do pracy.

[srodtytul]Sanepid boi się cholery[/srodtytul]

W Chicago nie miała bliskich, którzy by się zajęli załatwieniem formalności związanych ze sprowadzeniem ciała do Polski.

– W akcie zgonu była tylko informacja, że śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych. W sanepidzie powiedzieli mi, że na tej podstawie nie mogą wydać zgody na sprowadzenie zwłok, bo muszą mieć dokument, że mąż nie zmarł na cholerę lub inną chorobę zakaźną – opowiada.

Załatwienie odpowiedniego dokumentu wymagało czasu. – A ja już księdza zamówiłam – wspomina.

Rozwiązaniem była kremacja zwłok i sprowadzenie prochów. Polskie przepisy sanitarne zakazują transportu zwłok osób, które zmarły na jedną z najbardziej niebezpiecznych chorób zakaźnych, m.in. cholerę, gorączkę krwotoczną, wściekliznę, wąglika. Sprowadzania prochów te przepisy nie dotyczą.

– Dzieci nie chciały słyszeć o kremacji, bo nie widziały ojca od kilku lat i pragnęły go zobaczyć przed pochowaniem – mówi pani Maria. W końcu je przekonała i z Chicago przyleciała urna z prochami.

[srodtytul]Różne interpretacje i dokumenty[/srodtytul]

Takich historii jest coraz więcej, bo Polacy coraz częściej wyjeżdżają za granicę.

Kilkanaście dni temu w Leżajsku rodzina chciała sprowadzić do kraju ciało młodej kobiety, która zmarła w Nowym Jorku. Jednak sanepid się nie zgodził. – Dostałem tylko dokument stwierdzający, że w czasie zgonu kobiety w Nowym Jorku nie było epidemii chorób zakaźnych. To zbyt ogólne sformułowanie – zaznacza Jacek Solarz, powiatowy inspektor sanitarny w Leżajsku.

Finał tej historii był jednak inny niż pani Marii: dokument potwierdzający, że dziewczyna nie zmarła na chorobę zakaźną, udało się szybko załatwić. Godzinę po jego dostarczeniu sanepid wydał zgodę na transport.

Piotr Godlewski, właściciel firmy SOS Agencja Funeralna zajmującej się transportem zwłok, mówi, że tego typu historie zdarzają się kilka razy w roku. – Jak na skalę naszej działalności, ok. 200 osób rocznie, to dużo – twierdzi Godlewski.

Dodaje, że nie musiałoby do nich dochodzić, gdyby urzędnicy zawsze interpretowali dostarczone dokumenty na korzyść rodziny.

– Te dokumenty są bardzo różne, nie zawsze zawierają te same sformułowania co nasze ustawy i to stwarza pole do różnych interpretacji – opowiada.

[srodtytul]Brak umowy międzynarodowej[/srodtytul]

Gdyby Polska podpisała międzynarodowe konwencje, obowiązywałyby u nas takie same przepisy i zaświadczenia jak w krajach sygnatariuszach konwencji (podpisały ją prawie wszystkie państwa europejskie). W wypadku sprowadzania zwłok stamtąd problemów by nie było. 3

[wyimek]3 tys. zmarłych jest co roku sprowadzanych do Polski, szacują firmy pogrzebowe[/wyimek]

Do tego jednak potrzebna jest nowa ustawa. Obecne przepisy pochodzą z 1959 r.

– Ustawa jest konieczna, bo uregulować trzeba znacznie więcej kwestii niż tylko transport zwłok – przyznaje Jan Orgelbrand, zastępca głównego inspektora sanitarnego (GIS).

[srodtytul]Wystawy z ludzi[/srodtytul]

Orgelbrand tłumaczy, że nasze uregulowania z lat 50. są kopią przepisów przedwojennych. Te zaś wzorowano jeszcze na kodeksie Napoleona.

– Nie odpowiadają dzisiejszym wyzwaniom, nie przewidziano w nich sytuacji, z którymi się obecnie spotykamy – opowiada. – Z tego powodu prawo nie zakazuje takiego obrzydlistwa, jak komercyjna wystawa ciał zmarłych ludzi. A jednocześnie nie zezwala na rozsypywanie prochów na cmentarzu, choć przecież to nie budzi żadnych wątpliwości moralnych.

Funkcjonujące w tej chwili ogrody pamięci przy niektórych cmentarzach, gdzie można rozsypać prochy zmarłej osoby, działają bez uregulowań prawnych.

Brakuje też przepisów jednoznacznie określających, kto i na jakich zasadach wydaje akt zgonu. Dlatego zdarza się, że lekarze pogotowia nie chcą ich wypisywać. W karetkach zaś coraz częściej jeżdżą ratownicy, a ci takiego dokumentu wydać nie mogą.

– Przepisy powinny być jednoznaczne. Kłopoty administracyjne po śmierci bliskiej osoby jeszcze zwiększają traumę rodziny – zauważa Jan Bondar, rzecznik GIS.

By przygotować nową ustawę, musi powstać zespół złożony z przedstawicieli kilku resortów: m.in. zdrowia, spraw wewnętrznych, spraw zagranicznych, obrony. O jego powołaniu mówi się od roku. Do dziś nie powstał.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorów

[mail=s.szparkowska@rp.pl]s.szparkowska@rp.pl[/mail]

[mail=j.matusz@rp.pl]j.matusz@rp.pl[/mail][/i]

– To była trauma, której nikomu nie życzę – opowiada pani Maria z Rzeszowa (prosi o niepodawanie nawet prawdziwego imienia). Jej mąż zmarł w Chicago, gdzie pracował. Zwłoki znaleźli jego znajomi. Byli zaniepokojeni, że od kilku dni nie przychodzi do pracy.

[srodtytul]Sanepid boi się cholery[/srodtytul]

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Nieruchomości
W spółdzielniach mieszkaniowych seniorzy bez prawa głosu. Eksperci ostrzegają
Aplikacje i egzaminy
Trzeci dzień egzaminów prawniczych. Oto zadania z prawa gospodarczego
Praca, Emerytury i renty
14. emerytura tylko dla części seniorów. Kto nie otrzyma dodatkowego świadczenia?
Zawody prawnicze
Wypłata za pełnienie funkcji w samorządzie prawniczym? Tak, ale z umiarem
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Nieruchomości
Nawet 500 zł kary. Właściciele balkonów powinni znać te przepisy