Sylwestrowa noc to dla złodziei samochodów ekstraokazja. Nie żałujmy zatem opłaty na parking strzeżony i niech nas nie zmylą różne określenia w rodzaju „parking dozorowany", gdyż jakiś element dozoru pewnie jest na każdym parkingu, także niestrzeżonym. Parkingowy jakoś ten plac dozoruje. Rzecz w tym, aby opłata została uiszczona.
Parking niestrzeżony odpowie za kradzież samochodu tylko w przypadku jakiegoś ewidentnego zawinienia, a z pewnością nie można do niego zaliczyć drzemki parkingowego. Taki parking udostępnia praktycznie jedynie miejsca parkingowe.
Pokazuje to sprawa, jaką jednemu z droższych parkingów pod warszawskim Pałacem Kultury i Nauki wytoczył swego czasu właściciel skradzionego mu tam lexusa. Musiał iść do sądu, bo od właściciela parkingu usłyszał, że nie był to parking strzeżony, ale dozorowany, co było napisane na odwrocie biletu i na tablicy przy wyjeździe z parkingu. Sąd okręgowy wprawdzie zasądził mu odszkodowanie, ale sąd apelacyjny uznał, że nie ma do niego podstaw, byłyby wtedy, gdyby parkujący i parking zawarli umowę przechowania (określa ją art. 835 kodeksu cywilnego), ale dla jej ważności niezbędne jest zindywidualizowanie przechowywanej rzeczy, tu parkowanego auta. Umowa z parkingiem winna zatem zawierać dane tego konkretnego samochodu, a bez nich jest to tylko wynajmem miejsca postojowego, i ryzyko kradzieży obciąża właściciela auta, ewentualnie ubezpieczyciela z autocasco.
Czytaj także: