Nasuwające się wątpliwości wynikają bowiem co najmniej z trzech zasadniczych problemów. Czy takie działanie można w ogóle nazwać ułaskawieniem, skoro nie było prawomocnego wyroku? Czym jest ułaskawianie: emanacją władzy wykonawczej o charakterze sprawiedliwościowym czy wymierzaniem sprawiedliwości? Jakie są granice prawa łaski, poza wyraźnie określonym konstytucyjnie wyłączeniem możliwości ułaskawienia osób skazanych przez Trybunał Stanu? I tak można otworzyć dyskusję, w której racjonalne argumenty znajdziemy zarówno wśród zwolenników decyzji, jak i jej krytyków. Co więcej, owe argumenty zapewne zginą w lawinie politycznych komentarzy, co oznacza konfrontację decyzji prezydenta RP nie tylko z prawem (konflikt prawa z prawem, co jest istotą trudnego przypadku), lecz także z polityką, moralnością i zdrowym rozsądkiem (co zakłada szerokie rozumienie trudnych przypadków).
Ułaskawia czy osądza
Czy rzeczywiście prezydent RP podjął trudną i odważną decyzję, pozostającą w granicach dającej się racjonalnie uzasadnić argumentacji? Przeprowadźmy dyskurs i przekonajmy się, czy to trudny prawniczy przypadek i czy wszystkie argumenty są tutaj równouprawnione, czy raczej mamy do czynienia z pospolitym niszczeniem standardów demokratycznego państwa prawa.
W wielu komentarzach dotyczących decyzji prezydenta RP Andrzeja Dudy podnosi się, że prezydenckie prawo łaski, poza jedynym formalnym ograniczeniem odnoszącym się do osób skazanych przez Trybunał Stanu, nie jest niczym związane, a tym samym ułaskawienie teoretycznie może nastąpić przed wydaniem prawomocnego wyroku. Tymczasem moim zdaniem należy głośno i wyraźnie podkreślić, że prezydenckie prawo łaski jest ograniczone i skrępowane istotą tejże instytucji. Istotą zaś prawa łaski nie jest wymierzanie sprawiedliwości, lecz wyjątkowe umożliwienie władzy wykonawczej korektury rozstrzygnięć wymiaru sprawiedliwości.
Jeżeli jednak prezydent RP wykorzystuje prawo łaski przed prawomocnym wyrokiem sądu, to w istocie nie sprawuje władzy wykonawczej, ale sądowniczą. Tym samym nie ułaskawia, ale osądza. Nie korzysta z prawa łaski, ale brutalnie wkracza wykonywaniem swojej władzy w wymiar sprawiedliwości. Pogląd, że ułaskawienie może nastąpić także przed prawomocnym wyrokiem, zdaje się nie doceniać znaczenia niezawisłości sędziowskiej, lecz nade wszystko pomija istotę prawa łaski, jego ostateczny charakter, pozostaje oderwane od jego sensu.
Korzyść dla sprawcy
Zupełnie przypadkowo (czy rzeczywiście był to przypadek czy przeczucie – sam już nie wiem) tydzień temu zapytałem moich studentów podczas zajęć z prawa karnego, czy prezydent RP może ułaskawić osobę przed prawomocnym wyrokiem skazującym. Dla mnie, jako adwokata i karnisty wyznającego prymat zasady humanizmu, taka możliwość wydawała mi się prima facie oczywista, zwłaszcza że ułaskawienie może działać wyłącznie na korzyść sprawcy. Po chwili refleksji doszedłem jednak do przekonania, że taka wykładnia wcale nie jest wykładnią pro humanitate – odbiera bowiem oskarżonemu prawo do uniewinnienia prawomocnym wyrokiem sądu, a tym samym niweczy jego prawa fundamentalne. Nadto, taka wykładnia jest sprzeczna z istotą oraz celowością prawa łaski. Ułaskawienie nie ma służyć sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości, lecz jest emanacją władzy wykonawczej. Wreszcie, ze względu na brak definicji legalnej, czym prezydenckie prawo łaski jest, należy zastanowić się nad zakresem tego pojęcia. Jeżeli prezydenckie prawo łaski ma być szeroko pojętą przychylnością czy wspaniałomyślnością, to być może ułaskawienie Mariusza Kamińskiego w jakiś sposób rzeczywiście pozostaje w zakresie pojęcia. Wydaje się jednak, że tak szerokiego, potocznego i ogólnego rozumienia pojęcia łaski nie można utożsamiać z jurydycznym rozumieniem prawa łaski. Konstytucyjne prawo łaski to raczej prawo do złagodzenia lub darowania kary, nie zaś prawo do wspaniałomyślności czy przychylności. A skoro tak, to nie jest ono nieograniczone i nieskrępowane. Jest ograniczone jego sensem, zasadą demokratycznego państwa prawa, last but not least godnością ludzką. Paradoksalnie ułaskawienie przed prawomocnym wyrokiem niszczy godność oskarżonego, co jest nawet ważniejsze od innych aspektów sprawy (z których wspomniałem tylko o wybranych), ponieważ zawsze godność ludzka jest najważniejsza.